INTERIA.PL: - Przeprowadzka ze słowackiej ekstraligi do PLH nie jest dla Ciebie krokiem wstecz? Robert Krajci, nowy zawodnik Aksam Unii: - Na pewno nie. Grałem w Żylinie przez dziewięć sezonów i stwierdziłem, że przyszedł już czas na zmianę otoczenia. Wybór padł na Unię? - Tak, bo oferta oświęcimskiego klubu była bardzo konkretna. Ale chyba nie narzekałeś na brak propozycji ze słowackim drużyn? - Pojawiły się trzy oferty, ale - jak powiedziałem wcześniej - chciałem spróbować czegoś nowego. Poza tym, trenerem Unii jest Ladislav Spisiak, z którym miałem okazję współpracować właśnie w Żylinie. To świetny szkoleniowiec. Ostatnie dwa sezony w barwach Żyliny możesz uznać za udane: 85 meczów i 71 punktów. Dorobek godny pozazdroszczenia? - Z dorobku punktowego jestem zadowolony. Jednak nie wszystko układało się po mojej myśli. W zeszłym sezonie doznałem kontuzji i przez to musiałem opuścić kilkanaście spotkań. W składzie Unii będzie występował Twój rodak Peter Tabacek, a także Grzegorz Piekarski, z którym wspólnie graliście w Żylinie w sezonie 2003/2004... - Znam dobrze Petera, ale nie wiedziałem, że przyjdzie mi występować również z Grześkiem. To bardzo dobry defensor, z silnym i celnym strzałem z linii niebieskiej. Poza tym to sympatyczny i skromny chłopak Co o poziomie polskiego hokeja sądzą Słowacy. Nasza liga wypada aż tak źle? - Nie sądzę. Rok temu Żylina pojechała na turniej "O puchar prezydenta Sosnowca" i poziom prezentowany przez Zagłębie był naprawdę dobry. Nie jest jeszcze tak źle, ale oczywiście mogłoby być lepiej. Przed podjęciem decyzji rozmawiałeś może ze swoimi znajomymi, grającymi w polskich klubach? - Tak, rozmawiałem z Martinem Opatovskim i z Mirkiem Javinem. Bardzo ciepło wypowiadali się o polskiej lidze i polskich klubach. Jakie są mocne cechy Roberta Krajci? - Niech pomyślę? Dynamika i determinacja. Zresztą po pierwszych meczach ocenicie mnie sami. Ze strzelaniem bramek też nie masz problemu? - Jestem napastnikiem, zatem moje zadanie polega na strzelaniu i wypracowywaniu bramek. Zdaję sobie z tego sprawę, że z tych elementów będę rozliczany, dlatego postaram się nie zawieść oczekiwań trenera, kolegów z drużyny no i oczywiście kibiców. Przeglądałem twoje statystyki i pierwsza rzecz, jaka rzuciła mi się w oczy, to ilość minut spędzonych na ławce kar. Nie dasz sobie w kaszę dmuchać? - Moje zadania na lodzie były różne. Czasami byłem odpowiedzialny za grę w destrukcji i ochronę swoich kolegów, a czasami za zdobywanie bramek. Zdarzają się także sytuację, w których trzeba popełnić faul, żeby uniknąć późniejszego zagrożenia. Poza tym nie zawsze zgadzałem się z decyzjami arbitrów i nie zawsze na tym dobrze wychodziłem. Polscy sędziowie są jeszcze bardziej "skrupulatni"? - W takim razie będę musiał częściej milczeć (śmiech). Jakie są twoje plany na przyszły sezon? - Zdobycie majstra (śmiech)? Oczywiście nie jesteśmy faworytami, ale trzeba pamiętać o tym, że hokej jest nieprzewidywalny. Najpierw musimy solidnie przepracować okres przygotowawczy. Potem możemy myśleć o wysokim miejscu w lidze. Rozmawiał: Radosław Kozłowski