Dla 35-letniego napastnika to pierwszy po 16 latach sezon w klubie, w którym rozpoczynał karierę. Po odejściu z Tychów bronił barw Unii Oświęcim i GKS-u Katowice oraz szwedzkich zespołów IK Westmania-Koping, Marienstad i IFK Kumla oraz francuskiego Anglet Hormadi. Interia.pl: - Pierwszy etap Polskiej Ligi Hokejowej przebiegał pod dyktando "Pasów", ale już je wyprzedziliście. Z sześciu bezpośrednich meczów wygraliście pięć. As Cracovii Leszek Laszkiewicz zaprzecza jednak stwierdzeniu, że macie patent na jego zespół. - Zgadzam się z Leszkiem. Nie ma sposobu na daną drużynę. Akurat z Cracovią udaje nam się wygrywać, ale nikt nie poręczy, że w play offie karta się nie odwróci, bo to bardzo silna drużyna. W Polsce mamy pięć wyrównanych zespołów, z których każdy może wygrać. Teraz idzie nam i oby tak dalej! Z kim gra się wam najtrudniej? - Nie wiem co na to drużyna, ale według mnie najciężej jest z Zagłębiem. W Sosnowcu jeszcze nie udało się nam wygrać. Zagłębie prezentuje bardzo defensywny hokej. Ma poukładaną obronę, Tomek Jaworski bardzo dobrze spisuje się między słupkami. Na pewno będą liczyć się w play offie. Nie wypada pytać, czy będziecie w finale, więc zapytam z kim się w nim spotkacie? - Teraz trudno powiedzieć. Play off to tak jakby zupełnie nowy sezon i wszystko może się jeszcze zmienić. Mam nadzieję, że spełnimy nadzieje kibiców, kierownictwa klubu, nas samych i zdobędziemy mistrzostwo. Jest pan zadowolony z powrotu do Polski? - Nie żałowałem i nie żałuję tej decyzji. A co do mojej formy, to nie jest jeszcze taka, jak powinna być, ale liczę będzie lepiej. Jest takie powiedzenie, że osoba, która wyjechała z rodzinnych stron, już nigdy nie będzie czuła się jak u siebie, nawet jeśli wróci. Jak to jest w pana przypadku? - Jestem wychowankiem GKS-u Tychy i chociaż szybko wyjechałem stąd, to zawsze marzyłem, żeby moja kariera tak się potoczyła, aby tu wrócić. Jeśli hokej w Tychach cały czas stałby na odpowiednim poziomie zarówno sportowym, jak i finansowym, to nie musiałbym nigdzie wyjeżdżać. Ale życie potoczyło się inaczej. Całe lata grałem w innych klubach, czy to w Polsce, czy zagranicą. Jakby pan porównał warunki życia we Francji i Polsce? - Bezapelacyjnie łatwiej żyje się we Francji. Tam ludzie nie mają tylu problemów. Po powrocie polityka już panu wychodzi bokiem? - Staram się w ogóle w nią nie wchodzić. Od tego są politycy. Zaskoczył pana polski hokej, czy spodziewał się pan podobnego poziomu, stylu gry? - Może tym zaskoczył, że gra się tutaj bardziej kombinacyjnie niż we Francji. Tam hokej polega bardziej na dynamice i prostocie. Nikt nie bawi się kiwki na niebieskiej linii, tylko krążek wbija się do tercji rywali. Jeszcze grając we Francji, gdy kontaktowałem się z chłopakami i pytałem o polską ligę, to odpowiadali, że poziom idzie w dół. Ale nie zgadzam się z tym. Uważam, że jest wyższy niż wtedy, gdy wyjeżdżałem. Doszło wielu młodych zawodników, którzy grają dobry hokej i oby z każdym sezonem było coraz lepiej. Liczył pan ile meczów rozegrał w reprezentacji Polski? - Nie, ale z pewnością jest ich około dwustu. Będą kolejne? - Wydaje mi się, że trener Rudolf Rohaczek zrezygnował ze mnie w ubiegłym roku. Nie byłem powołany na mistrzostwa świata, a z tego co widzę, to trwa odmładzanie kadry. Jestem za tym, żeby w kadrze grali młodzi zawodnicy, bo to jest przyszłość hokeja. W każdym razie to nie ja zrezygnowałem z reprezentacji, a raczej trener ze mnie.