- Nie może być tak, że w naszym przypadku PZHL rygorystycznie pilnuje przepisów, a w wypadku Sanoka dopuszcza interpretację przepisów sprzed dwóch lat, w myśl której rezerwowy bramkarz młodzieżowiec jest traktowany jako grający. W regulaminach Polskiej Hokej Ligi na ten sezon, a to ona prowadzi rozgrywki - nie ma takiego przepisu. To jawna niesprawiedliwość - protestuje Wojciech Matczak, szef sekcji hokejowej GKS Tychy. Komisja Odwoławcza PZHL postanowiła oddalić odwołanie GKS Tychy i utrzymać decyzję Polskiej Hokej Ligi w sprawie weryfikacji wyniku meczu Ciarko PBS Bank STS Sanok - GKS Tychy jako walkower na korzyść drużyny z Sanoka 5-0. Tyszanie złożyli odwołanie, które Komisja Odwoławcza PZHL-u odrzuciła. - Decyzja Komisji Odwoławczej wpłynęła na naszą skrzynkę pocztową tuż przed rozpoczęciem piątkowego meczu Sanoka z Orlikiem Opole - mówi Grzegorz Bednarski, Prezes Zarządu Tyski Sport S.A. - Dzięki temu Ciarko bardzo mocno zwiększyło swoją szansę na awans do grupy silniejszej. Szkoda tylko, że nie w sportowej walce i zgodnie z duchem fair play. Zastanawiające jest także to, że w decyzji dotyczącej naszego klubu komisja podkreśla literalne brzmienie i bezwzględność punktu dotyczącego udziału czterech młodzieżowców w meczu. Natomiast w sprawie meczu Unii Oświęcim z Sanokiem, w którym w tym drugim zespole zagrało tylko trzech młodzieżowców, Polska Hokej Liga powołuje się na jakąś interpretację i orzeka na korzyść Sanoka. Wnioski nasuwają się same: regulaminy nie dotyczą wszystkich drużyn, a o wynikach poszczególnych spotkań decydują wpływy i stopień zażyłości pomiędzy członkami zarządu PZHL - przekonuje Bednarski. Tyszanie w swym proteście podkreślają skandaliczny fakt, że jednym z członków zarządu PZHL (a dokładniej jego wiceprezesem - przyp. red.) jest... prezes spółki Sanockie Towarzystwo Sportowe S.A., zarządzającej drużyną Ciarko PBS Bank STS Sanok - Damian Delekta.- To nie oznacza dla nas zakończenia sprawy. Skorzystamy z wszelkich możliwych środków prawnych, aby udowodnić swoją rację i pokazać brak logiki w podejmowanych decyzjach i kompletny bałagan w strukturach organizacyjnych hokejowej centrali. Najsmutniejszy jest fakt, że komisja w żaden sposób nie odniosła się do większości argumentów podniesionych przez nas w odwołaniu. Jestem mocno zniesmaczony. Dużo do życzenia pozostawia również redakcja oraz popełnione błędy w samej decyzji oraz jej uzasadnieniu. To wstyd, że najważniejszy w kraju organ hokejowy przesyła tak zredagowane pisma - dodaje Grzegorz Bednarski.Tyszan bulwersuje też niechlujna forma odpowiedzi Komisji Odwoławczej PZHL z dnia 13 listopada 2015 r. (pisownia oryginalna):