Dla "Szarotek" był to ostatni sprawdzian przed turniejem o Puchar Kontynentalny, jaki mistrzów Polski czeka w następny weekend (wtorkowe spotkanie ze Stoczniowcem przełożono). I trudno o hurraoptymizm przed tak poważnym zadaniem. Przede wszystkim górale mają znacznie słabszą obronę, niż w zeszłym sezonie. Klub z Nowego Targu przegrał wyścig z GKS-em Tychy o Tomasza Jakesza, a sam zrezygnował z usług Słowaka Vladimira Burzila. Sprowadzony na ich miejsce Pospiszil jest zawodnikiem znacznie słabszym. Na dodatek łyżwy na kołku zawiesił postrach napastników rywali - Jacek Zamojski. W tej sytuacji podhalanie nie radzą sobie z presingiem nawet drużyny tej klasy, co ComArch Cracovia, a w PK przyjdzie im się zmierzyć z przeciwnikami z wyższej półki (szczególnie Junost Mińsk). W niedzielnym starciu na nowotarskim lodowisku gospodarze wystawili tylko trzy "piątki", podczas gdy "Pasy" miały o jedną formację więcej. - Miałem w odwodzie tylko Sulkę i Łyszczarczyka, bo Podlipni ma kontuzję łokcia, a Zaręba po urazie nadrabia zaległości treningowe - tłumaczył trener Podhala Wiktor Pysz. Górale zaczęli od halnego - w niewiele ponad cztery minuty zaaplikowali Cracovii dwie bramki, a po 10 minutach mogło ich być drugie tyle. Już w 17. sekundzie Łukasz Wilczek wykończył piękną akcję Krzysztofa Zapały i Mariana Kacirza. Po raz drugi Rafał Radziszewski wyjmował krążek z siatki, gdy Łukasz Batkiewicz poprawił po strzale spod niebieskiej linii. "Pasy" nie zamierzały łatwo się poddać. Na 75 s przed końcem I odsłony stojący za bramką Tomasza Rajskiego Leszek Laszkiewicz wypatrzył nadciągającego w sukurs Grzegorza Pasiuta, a ten wypalił bez przyjęcia i krążek zatrzepotał w siatce. W II tercji przeważali krakowianie. Stosowali presingi w tercji podhalan. Dobre okazje strzeleckie były jednak po obu stronach. Rajski popisał się, broniąc oko w oko z L. Laszkiewiczem, a "Radzik" nie dał się zaskoczyć po strzałach z bliska Rafała Sroki, Łukasza Batkiewicza i Frantiszka Bakrlika. W ostatnich 10 minutach meczu Podhale przechodziło ciężkie chwile. Nie trzeba było Junosti - wystarczyła Cracovia, by zamknąć górali w pięciu na pięciu. Po rajdzie i strzale "Laszki" z 53. min obecne na hali niewiasty już zaczęły piszczeć, bo wydawało się, że krążek musi wpaść do pustej bramki, ale przeszedł obok słupka. Podhale natarło dopiero w okresie gry w 57. min, gdy grano po czterech. Wówczas "Radzikowi" w sukurs przyszedł słupek po atomowym uderzeniu Sroki. Mecz był tak emocjonujący, że nikt nie wyszedł z hali przed końcową syreną. Na ostatnie sekundy trener Cracovii Rudolf Rohaczek wycofał bramkarza i posłał na lód wszystko, co ma najlepsze. Leszek Laszkiewicz zaczaił się na pozycji lewego obrońcy. Czekał, aż niezawodny Damian Słaboń wygra wznowienie i krążek trafi do niego. Po drugiej stronie stał jednak inny fachowiec od bulików - Martin Voznik, który zablokował rywala i po szamotaninach pod bandą mecz się zakończył. - Były momenty, że Cracovia miała przewagę, wypracowała kilka groźnych okazji, ale my mieliśmy trzy czyste sytuacje - zwłaszcza te Bieli i Baranyka, po których powinniśmy rozstrzygnąć ten mecz - analizował mecz szkoleniowiec podhalan Wiktor Pysz. - Teraz trzeba się szybko zregenerować i do piątku mieć cztery silne formacje. Michał Białoński, Nowy Targ Wojas Podhale Nowy Targ - Comarch Cracovia 2:1 (2:1, 0:0, 0:0) koniec Bramki: 1:0 Wilczek - Zapała - Kacirz (0:17), 2:0 Batkiewicz (4:07), 2:1 Pasiut - L. Laszkiewicz (18:45) Kary: 10 - 12. Widzów 2000. Wojas Podhale: Rajski - Sroka, Wilczek (2); Kacirz (2), Różański, Zapała (2) - Dutka, Pospiszil; Bakrlik, Baranyk, Voznik (2) - Galant, Łabuz; Batkiewicz, Biela, Malasiński (2) - Kret; Łyszczarczyk, Sulka, Zaręba. Comarch Cracovia: Radziszewski - Cerny (2), Csorich (2); D. Laszkiewicz (2), Słaboń L. Laszkiewicz - Dulęba (4), Marcińczak; Pasiut (2), M. Piotrowski, Witowski - Noworyta, Wajda; Badzo, Kowalówka, Spirin - Landowski; Cieślak, Dubel, Urban.