NA RELACJĘ Z SZÓSTEGO MECZU PÓŁFINAŁOWEGO ZAPRASZA INTERIA.PL! Początek rywalizacji rozwijał się pomyślnie dla Podhala, które rządziło w sezonie zasadniczym. Jednak od trzeciego starcia faworyci nie mogą znaleźć sposobu na wicemistrzów Polski. W środę, w piątym starciu tyszanie rozegrali naprawdę świetny mecz (oczywiście jeśli nie liczyć zadyszki na początku trzeciej tercji). Górali dobił Tomasz Proszkiewicz, który wykończył kontrę Garbocza. Obrońca Podhala Martin Petrina nie przebierał w środkach, by przerwać akcję - utracie gola nie zapobiegł, ale Garbocza sfaulował tak brutalnie, że sędzia odesłał hokeistę z Nowego Targu do szatni. - Wszystko w porządku. Na szczęście nic groźnego się nie stało. Wprawdzie rana nadawała się do szycia, ale podobno nosa się nie szyje, więc musi się zrosnąć. W czwartek normalnie trenowałem i nie ma żadnych przeszkód, żebym grał - powiedział Michał Garbocz, środkowy drugiego ataku "srebrnej" drużyny sprzed roku. Słowak chociaż przeprosił? - Nie spotkałem się z takim zwyczajem nawet po brutalnym faulu, więc i tym razem nie spodziewałem się przeprosin. Cóż, hokej to twardy sport i wiemy, z czym musimy się liczyć. Po ostatnim zwycięstwie w Nowym Targu czujecie, że macie ich już "na widelcu"? - Cieszymy się ze zwycięstwa i z tego, że prowadzimy 3-2, ale nie lekceważymy Podhala. Nowotarżanie wielokrotnie udowodnili, że potrafią mobilizować się w trudnych momentach. Środowy mecz był waszym czterdziestym piątym w lidze, a zarazem dopiero siódmym, w którym strzeliliście sześć lub więcej goli. To znak, że rywale byli tego dnia słabi, czy dowód na to, że wasza forma rośnie z meczu na mecz? - Wreszcie przyszła skuteczność. Na początku sezonu często przegrywaliśmy, chociaż mieliśmy przewagę i więcej strzelaliśmy od rywali, ale mieliśmy problemy ze skutecznością. Teraz wreszcie odzyskaliśmy ją. Cieszymy się, że na najważniejsze mecze. Wasza gra wysokim pressingiem robi wrażenie. Ostro atakujecie rywali już w ich tercji, ale czy wystarczy wam sił, aby wytrzymać takie tempo? - Od czterech miesięcy trenerzy przekonują nas, że właśnie tak mamy grać. Próbowaliśmy jeszcze w sezonie zasadniczym, ale wtedy nie mieliśmy jeszcze tyle zdrowia. Ten system rzeczywiście przynosi efekty, ale wymaga od zawodników świetnej kondycji. Jesteśmy zmęczeni, bo mamy za sobą pięć spotkań toczonych w naprawdę szybkim tempie, ale wierzę, że wytrzymamy. Tymczasem w finale czeka wypoczęta Cracovia. - Najpierw pokonajmy Podhale, a później będziemy zastanawiać się nad Cracovią. Pewnie, że krakowianie mieli czas na odpoczynek, ale z drugiej strony w finale może brakować im rytmu meczowego. Jakby porównał Pan Podhale z Cracovią? - To dwie różne drużyny. Podhale gra dobrze taktycznie i bardziej fizycznie. Z kolei Cracovia też jest dobrze poukładana taktycznie, ale prezentuje bardziej techniczny hokej. Z kim gra się trudniej? Dla mnie nie ma to znaczenia.