W drodze na to spotkanie uderzyła mnie w oczy reklama świetlna na Kraków Arenie: Lodowisko czynne do godz. 23. Był pomysł, aby mecz z Tychami Cracovia rozegrała w lodowisku rodem z NHL, ale ze względów proceduralnych (brak zgody na imprezę masową) pozostała w hali rodem z PHL. A szkoda, bo magia Kraków Areny przyciągnęłaby znacznie większe audytorium. "Pasy" chciały przerwać serię trzech porażek z rzędu i to się im w pełni udało, choć początek spotkania miały ciężki. Prosta strata krążka zakończyła się stratą gola - sprowadzony z Naprzodu Patryk Kogut wygrał pojedynek z Rafałem Radziszewskim strzałem przy słupku. Cracovia wyrównała po pięknym uderzeniu z dystansu Patryka Noworyty (słupek tylko zadźwięczał), ale po gafie w obronie znowu górą byli przyjezdni, gdy Radosław Galant z bliska dobił krążek odbity przez "Radzika" po uderzeniu z bekhendu Maksima Kartoszkina. W II tercji zaczęła się gubić także obrona GKS-u. Strata Nicolasa Bescha dała Cracovii wymarzoną sytuację - Damian Słaboń z Grzegorzem Pasiutem znaleźli się samotnie przed Stefanem Żigardym, jednak ten pierwszy nie zdołał pokonać Czecha. Inna rzecz, że Żigardy nie miał swego dnia. W pewnym momencie wyjechał za bramkę, ale nie opanował krążka i tyszan uratował tylko fakt, że Pasiut nie zdążył wpakować "gumy" do pustej bramki. Później Stefan wypuścił krążek z łapaczki, lecz Sebastian Kowalówka nie trafił do pustej bramki. Krakowianie i tak dopięli swego i w odstępie 10 minut II odsłony strzelili trzy gole, z których najładniejszym było trafienie z nadgarstka w długi róg Pasiuta. Kibice mieli emocje nie tylko hokejowe, ale też bokserskie, gdy po starciu pod bandą za łby się wzięli Patrik Valczak z Kacprem Guzikiem. Obaj dostali kary meczu, ale w tej sytuacji nie popisali się sędziowie, którzy długo czekali z rozdzieleniem czupurnych hokeistów, a wcześniej, gdy między tą parą iskrzyło, nie reagowali. W III tercji stroną aktywniejszą był GKS, ale "Pasy" miały podporę w Radziszewskim. Świetnie rozegrana kontra przez Pasiuta dała im gola pieczętującego zwycięstwo. Strzał do pustej bramki dla Damiana Słabonia był formalnością. <a href="http://sport.interia.pl/plh/news-33-kolejka-phl-zwyciestwa-orlika-i-unii-sanok-liderem,nId,1586836" target="_blank">O pozostałych meczach przeczytasz tutaj!</a> 33. kolejka PHL: Comarch/Cracovia - GKS Tychy 5-2 (1-2, 3-0, 1-0) Bramki: 0-1 Kogut (9:32 Besch) 1-1 Noworyta (11:59 Słaboń), 1-2 Radosław Galant (14:38 Kartoszkin, Kogut), 2-2 S. Kowalówka (27:55 Słaboń, Pasiut), 3-2 Maciejewski (29:03 Valczak, Kalus), 4-2 Pasiut (37:29 Słaboń, A. Kowalówka w przewadze), 5-2 Pasiut (51:27 Słaboń). Cracovia: Radziszewski - Noworyta, A. Kowalówka, S. Kowalówka, Słaboń, Pasiut - Liotti, Wajda, McCauley, Valczak, Fojtik. GKS Tychy: Żigardy - Sokół, Pociecha, Vitek, Bagiński, Woźnica - Wanacki, Kotlorz, Galant, Kartoszkin, Kogut - Ferenc, Mojżisz, Majoch, Rzeszutko, Kuzin - Besch, Guzik, Kolusz, Różycki. Sędziował T. Radzik z Krynicy. Kary: 35 (w tym 25 dla Valczaka) oraz 33 (w tym 25 dla Guzika) min. Widzów: 1300 Z Krakowa Michał Białoński