Najbardziej doświadczony krakowski dziennikarz hokejowy redaktor Andrzej Stanowski z "Dziennika Polskiego" zadał niewinne pytanie trenerowi katowiczan Jackowi Płachcie: "Czy elementem taktyki było sprowokowanie przez Gwiżdża bójki na lodzie?". - Wiedziałem, że od razu dostanę takie pytanie i nie zamierzam na nie odpowiadać - odpowiedział trener Płachta i przez chwilę zachował spokój, choć gotowało się w nim. W końcu nie wytrzymał i już podniesionym głosem dodał: - Musi się pan kompletnie nie znać na hokeju, skoro pan zadaje takie pytania. Jeżeli zawodnicy z Cracovii przejeżdżają i prowokują moich hokeistów... Nie zdajecie sobie sprawy, że to jest play-off, a zawodnicy chcą wygrać za wszelką cenę, z tego rodzą się emocje, które nie zawsze udaje się powstrzymać! O co panu chodzi?! Może mnie pan jeszcze zamknie do więzienia, bo pobili się hokeiści?! Naszym celem nie jest wszczynanie bójek, tylko wygrywanie meczów! Nie było takiej taktyki, która miałaby doprowadzić do bijatyk - krzyczał Jacek Płachta. Emocje próbował ostudzić rzecznik Cracovii Dariusz Guzik ("Panowie, proszę o spokój"), a także szkoleniowiec gospodarzy Rudolf Rohaczek. Trener Rohaczek siedział jak na szpilkach z miną człowieka, który wrócił z dalekiej podróży, która wcale nie musiała się skończyć dla niego równie szczęśliwie. - Panowie, po co te podniesione głosy, przecież mecz był bardzo spokojny - powiedział dosyć ironicznie Rohaczek mając na myśli spotkanie, w którym oprócz bójki trzech na trzech zainicjowanej przez Artura Gwiżdża, sędziowie łącznie nałożyli 158 minut kar! Trener Rohaczek przypomniał także sędziom - nie tylko parze Przemysław Kępa i Jacek Rokicki, która prowadziła środowy mecz, że ich ewentualne błędne decyzje mogą zepsuć owoce ciężkiej, całosezonowej pracy trenerów i ich zespołów. Trzeba jednak dodać, że para Kępa - Rokicki jak na tak ciężkie spotkanie poradziła sobie i tak nieźle. - Widać, że od początku wyrzucają do boksu kar za najmniejsze zaczepki, by nie doszło do poważniejszych incydentów - komentował po I tercji były znakomity hokeista "Pasów" i reprezentacji Polski Roman Steblecki. Do awantur w końcu doszło, ale sędziowie sprawiedliwie ukarali bijących się. Z uwagi na to, że incydent rozpoczął Gwiżdż, GKS przez dwie minuty musiał bronić się w osłabieniu. Poza tym, kary dla uczestników bójki były identyczne. Z uwagi na to, że to już nie pierwsze ich kary meczów, Artur Gwiżdż i Patrik Valczak z Cracovii nie będą mogli zagrać w sobotnim spotkaniu, które zostanie rozegrane w Katowicach. - Zagraliśmy dobry mecz, byliśmy w drugiej i trzeciej tercji drużyną lepszą - już na spokojnie ocenił spotkanie Jacek Płachta. - W karnych jest zawsze trochę loteria, Radziszewski nieźle bronił, ale ta seria jeszcze się nie skończyła. Z tymi hokeistami, którzy mi zostaną będziemy walczyć do końca. Muszę się z tym wszystkim przespać, przemyśleć. - Mahbod wyrasta na lidera? Po to żeśmy go ściągnęli, a czy jeszcze więcej namiesza, czy nie, tego nie wiem, koncentruję się na najbliższych meczach. Teraz interesuje mnie tylko ten sobotni - zakończył Płachta. - To był ciekawy mecz dla kibiców, mogę powiedzieć tylko tyle, że Radziszewski był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem na tafli i dlatego wygraliśmy. Nie puścił ani jednego karnego - zauważył Rudolf Rohaczek, bo istotnie jego bramkarz dokonywał cudów. Gdy korespondent "Sportu" podszedł do trenera Cracovii z prośbą o wyznaczenie najlepszego zawodnika do klasyfikacji "Złoty Kij", Rohaczek z lekkim uśmiechem odparł: - "Muszę się długo zastanowić, kogo wybrać", po czym rzecz jasna wskazał na "Radzika". Autor: Michał Białoński