Unici przystąpili do spotkania bez Zbigniewa Szydłowskiego. Etatowego pierwszego bramkarza zastąpił Sebastian Stańczyk. - Zbyszek ma problemy ze sprzętem, zepsuła mu się płoza w łyżwie. Dodatkowo sam twierdzi, że nie jest w najlepszej dyspozycji. Odpoczynek na pewno dobrze mu zrobi - wyjaśniał Ryszard Kowalówka, dyrektor sportowy klubu. Troszkę inaczej wygląda sprawa z Karolem Piotrowskim. 26-letni defensor spakował się i opuścił Oświęcim. - Karol oddał sprzęt i wyjechał. Wysłał także prośbę o rozwiązanie kontraktu - powiedział dyrektor Kowalówka. W drużynie gospodarzy wystąpił za Waldemar Klisiak, choć dopadło go przeziębienie. Z tą samą dolegliwością zmagają się także Wojciech Stachura, Marek Modrzejewski, Martin Buczek i Marek Badżo. Sanoczanie starali się zmazać plamę na honorze i przerwać złą passę - czterech porażek z rzędu. W drużynie z Podkarpacia zabrakło Martina Vozdecky'ego, któremu w meczu z Toruniem odnowiła się kontuzja. Nie wystąpił także Viliam Czacho. 32-letni Słowak w spotkaniu ze "Stalowymi Piernikami" zarobił karę meczu i musiał odpokutować swoje nieprofesjonalne zachowanie. - Do meczu musimy przystąpić w stu procentach skoncentrowani i od początku odważnie zaatakować. Musimy ich pokonać. Punkty są nam bardzo potrzebne - mówił przed spotkaniem Peter Tabaczek, środkowy oświęcimian. Rzeczywiście "Biało-niebiescy" od początku starali się zaatakować, ale podobną taktykę wybrali goście z Sanoka. Jednak w obu ekipach brakowało pomysłu na grę i dokładności w rozrywaniu krążka. Widząc taki przebieg meczu niektórzy kibice zaczynali już nawet powoli ziewać. W pierwszych dziesięciu minutach optyczną przewagę wyrobili sobie podopieczni Josefa Skokana. Strzelali na oświęcimską bramkę kąśliwie, ale Sebastian Stańczyk nie dał się pokonać. Unici odpowiadali sporadycznie. W 14. minucie poważnie zakotłowało się pod bramką gospodarzy. Sanoczanie rozklepali defensywę gospodarzy, ale dobrze znany oświęcimskim kibicom Paweł Połącarz posłał gumę wprost w Sebastiana Stańczyka. Zdecydowanie najlepszą okazję na objęcie prowadzenia Unici zmarnowali w 16. minucie. Piotr Cinalski świetnym podaniem uruchomił wychodzącego na czystą pozycję Macieja Szewczyka, jednak 20-letniemu środowemu zabrakło zimnej krwi. W pierwszej tercji na lodowisku wiało nudą. Nieporadność zawodników obu drużyn sięgała zenitu, a na bramki trzeba było poczekać do drugiej odsłony. Już 27 sekund po rozpoczęciu wynik spotkania otworzył Wojciech Milan, który strzałem z dwóch metrów nie dał szans rozpaczliwie interweniującemu Sebastianowi Stańczykowi. Wydawało się, że Unici już się nie obudują. Ich akcje były rwane, kulała także gra w przewagach, aż w końcu nadeszła 36. minuta. Wtedy wszystko zmieniło się jak za pociągnięciem czarodziejskiej różdżki. Unici w końcu sprytnie rozegrali zamek: Wojtarowicz zagrał zza bramki do pozostawionego bez opieki Tabaczka, któremu pozostało tylko dopełnić formalności. - Dostałem bardzo dobre podanie od Wojtka Wojtarowicza i pozostało mi tylko wbić gumę do siatki - mówił skromnie 24-letni Słowak. Gol podziałał na gospodarzy mobilizująco. Podrażnieni sanoczanie złapali karę, a oświęcimianie znów wykorzystali grę w przewadze. Peter Gallo piorunującym strzałem z linii niebieskiej zmusił do kapitulacji golkipera z gości. W trzeciej odsłonie znów o sobie dał znać świetnie dysponowany dzisiaj Peter Gallo. Najpierw po podaniu Tabaczka - swojego rodaka i zarazem imiennika - zdobył trzecią bramkę dla gospodarzy, a na półtorej minuty przed końcową syreną obsłużył dobrym podaniem Macieja Szewczyka. - Miałem dzisiaj dobry dzień. Strzelałem i wpadało - ocenił swoją postawę sympatyczny Słowak - Jednak musimy pochylić czoła przed kibicami, bo nie stworzyliśmy im dzisiaj dobrego spektaklu. Zbyt wiele było niedokładnych podań i za dużo niezdecydowania na lodzie - kręcił głową zdegustowany słabą postawą w meczu obu ekip Peter Gallo. Po meczu powiedzieli: Josef Dobosz, trener Aksam Unii: - Strasznie długo wchodziliśmy w mecz. Może było to spowodowane tym, że w piątek odbyliśmy długą podróż do Gdańska, a wróciliśmy dopiero w sobotę rano. Dodatkowo kilku zawodników rozchorowało się i grało w spotkaniu W pierwszej odsłonie graliśmy na cztery ataki i trzy pary obrońców i nie przynosiło to nam żadnych korzyści. W połowie odsłonie zdecydowałem, że zagramy tylko trzema formacjami i wyglądało to znacznie lepiej. Z trzech punktów jestem jak najbardziej zadowolony. Josef Skokan, trener Ciarko Sanok: - Przez większą część meczu byliśmy lepszym zespołem, ale niestety przegraliśmy. Taki jest hokej, czasami lepszy przegrywa. Mogę powiedzieć, że wszystkie bramki straciliśmy, gdy graliśmy w osłabieniu. Wypada mi pogratulować rywalom. Muszę przyznać, że byłem bardzo zdenerwowany, gdy moi najbardziej doświadczeni zawodnicy łapali proste wykluczenia. Aksam Unia Oświęcim - Ciarko KH Sanok 4-1 (0-0, 2-1, 2-0) 0-1 Milan - Mermer (20:27) 1-1 Tabaczek - Wojtarowicz, Klisiak (35:47) ; 5/4 2-1 Gallo - Połącarz, Wojtarowicz (37:11) ; 5/4 3-1 Gallo - Tabaczek, Klisiak (46:10) ; 5/4 4-1 Szewczyk - Gallo (58:30) ; 5/4 Unia: Stańczyk (Noworyta) - Gallo, Krzemień; Klisiak, Tabaczek, Wojtarowicz - Cinalski, Kowalówka (2); Modrzejewski, Szewczyk, Twardy - T. Połącarz (2), Obstarczyk(2); Buczek, Stachura(4), Badżo oraz Bibrzycki, Adamus, Sękowski. Trener: Josef Dobosz Sanok: Rocki (od 46:10 Janiec) - Sekacz, Rąpała (4); Kostecki, Milan (2), Mermer - Bigos (2), Schneider; Poziomkowski, Ćwikła (4), Połącarz - Solon, Demkowicz (4); Maciejko, Strzyżowski, Biały oraz Grzesik i Maślak. Trener: Josef Skokan Sędziowali: Rokicki - Kolusz, Długi. Kary: 10 oraz 16. Widzów: 1300 Radosław Kozłowski, Oświęcim CZYTAJ TEŻ: Wicemistrz gromi eks-lidera, "Pasy" górą po dogrywce!