- Dostałam telefon od trenera Antoniego Pareckiego, który powiedział krótko: "pakuj się, przyjeżdżaj". Cały czas miałam być gotowa, ale jednak jak już był ten telefon, to pierwszą reakcją był szok i niedowierzanie. Panika, stres, czy zdążę ze wszystkim. Czy nie prześpię samolotu, czy wszystko spakuję - powiedziała zawodniczka niemieckiego SG BBM Bietigheim po pierwszym wspólnym treningu z koleżankami w Debreczynie. Po przybyciu miała mieszane uczucia. - Z jednej strony jestem szczęśliwa, bo będę mogła zagrać na mistrzostwach Europy, z drugiej przykro bo Gosia (Gapska - red) pojechała do domu. Wiem, że jej kosztem jestem tutaj. Ale trudno, w sumie to była decyzja trenera nie moja - dodała. Pierwsze dwa mecze Polek z ME, przegrane z Hiszpanią i Węgrami, oglądała w telewizji, z trzeciego wygranego 29:26 z Rosją tylko krótki fragment. - Podczas meczu z Rosją miałam trening i obejrzałam tylko początkowe osiem minut, a potem było takie latanie z bramki do telefonu, bo mąż na bieżąco pisał mi relację - powiedziała Wysokińska. Już tylko ten krótki fragment obejrzanego spotkania napawał ją optymizmem. - Po pierwszych dwóch akcjach powiedziałam do Michała (męża - red) "one dzisiaj wygrają". Wyglądały zupełnie inaczej, były uśmiechnięte. Grały z niesamowitym zacięciem. Takie Polki było super oglądać, szkoda, że tak krótko - podsumowała. W sobotę Polki spotkają się o godz. 16. w Debreczynie z Danią, w pierwszym meczu drugiej rundy ME. Z Debreczyna Cezary Osmycki