Mecz w Płocku miał się rozpocząć o 18.00, ale na sali nie było wymaganego przepisami zabezpieczenia medycznego. Kwadrans po wyznaczonej godzinie rozpoczęcia spotkania nadal nie było na sali lekarza. Zawodnicy Piotrkowianina zeszli z boiska i ogłoszono walkower 10-0 dla drużyny gości. - To nie my przegraliśmy, przegrała piłka ręczna - powiedział na konferencji prasowej trener gospodarzy Lars Walther. - To jest coś, o czym w najbliższych dniach będzie mówiła cała Europa. Jestem niezwykle rozczarowany, bo ktoś zapomniał, że to jest sport. Myślę, że rozegranie tego meczu niewiele zmieniłoby sytuację Piotrkowa, ale dla nas może to być brzemienne w skutkach. Szkoda mi także ludzi, którzy przyszli dzisiaj obejrzeć dobre widowisko. Musieli wrócić do domów z niczym. Regulamin regulaminem, ale jestem niezwykle rozczarowany postawą zawodników z Piotrkowa. Przecież tu chodzi o sport, a on poniósł dziś wielką porażkę! - stwierdził Walther. Na wyjątkowo burzliwej konferencji prasowej prezes Piotrkowianina Bogumiła Szczukocka zapewniała, że chciała, by drużyna wyszła jednak na parkiet i rozegrała spotkanie, ale zawodnicy oraz trener drużyny odmówili. Jak pisze na swojej stronie internetowej płocki klub, służby medycznie spóźniły się maksymalnie o cztery minuty po regulaminowych 15 minutach oczekiwania. Prezes SPR Wisła Płock Andrzej Miszczyński nie wykluczył, że klub odwoła się od decyzji delegata, który miał stwierdzić opóźnienie się przybycia służb medycznych, na podstawie czego zawodnicy z Piotrkowa podjęli decyzję o nierozgrywaniu meczu z Nafciarzami.