- To, co działo się w piłce nożnej w ostatnich latach, nie było normalne. Dla mnie to chore, jeśli ktoś płaci za kogoś po 100, 200 lub 300 milionów euro. Kiedy czytałem o tych niewyobrażalnych sumach, myślałem, że to pranie brudnych pieniędzy. Nienormalne, że jakiś zwykły piłkarz w jeden sezon zapewni sobie i potomkom przyszłość, a z drugiej strony wielu wysokiej klasy sportowców w małych dyscyplinach musi ciężko pracować przez całą karierę na przyzwoite życie. Dlatego nie obchodzi mnie, co stanie się z "chorym" futbolem - powiedział Vujović na łamach portalu Index. Wybrany najlepszym piłkarzem ręcznym na świecie w 1988 roku - w plebiscycie międzynarodowej federacji - Vujović uważa, że pandemia koronawirusa jest natomiast szansą dla jego dyscypliny. - Sądzę, że może się wydarzyć coś bardzo dobrego. Oczywiście kryzys uderzy także w kluby, ale ponieważ pieniądze w piłce ręcznej są znacznie mniejsze niż w futbolu, liczę, że nie będzie on strasznie bolesny. Nastąpi wyrównanie na rynku, nie będzie bardzo bogatych drużyn i zniknie dominacja pieniądza. Po prostu zniknie monopol i przewaga kilku klubów. Piłka ręczna może wrócić do swych początków. Na międzynarodowych arenach może pojawić się wiele zespołów z podobnymi ambicjami, co byłoby wspaniałe - zaznaczył mistrz olimpijski z Los Angeles w 1984 roku. Vujović, który jako trener prowadził m.in. Słowenię, Macedonię oraz Serbię i Czarnogórę, a także wiele klubów, podkreślił, że rozumie, dlaczego kluby zmuszone są zmniejszać pensje. - Nie mamy treningów i meczów, zawodnicy przebywają w miejscach zamieszkania, więc logiczne, że muszą zrezygnować z części wynagrodzenia. Byłoby źle, gdyby zostali w ogóle bez pieniędzy. Zgadzam się też z tym, że obniżki powinny być zróżnicowane - dodał Czarnogórzec, który latem 2018 roku był blisko objęcia funkcji trenera Orlenu Wisły Płock. giel/ pp/