Stawką meczu kończącego turniej było pierwsze miejsce, bo zarówno Niemcy jak i Polska wygrały swoje wcześniejsze mecze ze Szwecją i Egiptem. O ile jednak wygrane gospodarzy były planowe, to już zwycięstwo "Biało-czerwonych" ze Skandynawami to niespodzianka dużego kalibru. Tym bardziej, gdy weźmie się pod uwagę w jakich składach grały oba zespoły - osłabieni i będący w fazie budowy drużyny Polacy i gwiazdy europejskiego handballu w szwedzkiej ekipie. Tymczasem od pierwszych minut meczu z Niemcami "Biało-czerwoni" udowadniali, że w wygranej ze Szwecją nie było przypadku. Grali ponownie bardzo dobrze w obronie, a w ataku wyjątkowo - jak na nich - konsekwentnie i diabelnie skutecznie. Jeśli coś wychodziło, to powtarzali manewr, tak jak w przypadku dwójkowych zagrań Roberta Orzechowskiego do kołowego Kamila Syprzaka. Nie do zatrzymania był Karol Bielecki. Rzucał jak za starych dobrych lat: jak chciał, kiedy chciał i gdzie chciał. A do tego podawał. W sytuacji, gdy kontuzje wyeliminowały Tomasza Rosińskiego i Mariusza Jurkiewicza, a Bartłomiejowi Jaszce przeciwko Niemcom było bardzo pod górkę, to właśnie Bielecki był motorem napędowym polskiej drużyny. Największą klasę pokazywał jednak Sławomir Szmal. Osiem obronionych rzutów w pierwszej połowie w tym dwa rzuty karne Uwe Gensheimera i popisowa akcja z 25. minuty gdy w 60 sekund obronił dwa rzuty Dominika Kleina i jeden Patricka Wiencka! Pierwsza połowa zakończyła się remisem 11:11, bo Michael Biegler dokonywał mało zmian. Żelazny skład z Bieleckim, Orzechowskim, Kuchczyńskim, Wiśniewskim, Syprzakiem i Jaszką radził sobie lepiej niż dobrze. Po przerwie jednak trzeba było zrobić zmiany, co odbiło się głównie na grze obronnej. Do kadry wrócił po dłuższej przerwie bramkarz Piotr Wyszomirski, zbierający świetne recenzje w lidze węgierskiej, i swoich kilka piłek odbił. Ale wsparcie defensywy było mniejsze niż w pierwszej połowie, a i w ataku młodzież radziła sobie gorzej. W dodatku Niemcy pokazali, że mają szerszą i przede wszystkim bardziej wyrównaną kadrę. Największa zmianę jakościową dał im bramkarz Silvio Heinevetter, który obronił 9 rzutów Polaków. Okazało się, że "Biało-czerwoni", gdy wykorzystali arsenał akcji z pierwszej połowy, nie mogą gospodarzy straszyć tak jak przed przerwą. Atak pozycyjny był schematyczny, a gdy już udało się coś sklecić, to zatrzymywał nas Heinevetter. W 38. minucie prowadziliśmy jeszcze dwoma golami (14:12) ale wtedy Niemcy wykorzystali każdy nasz błąd - najpierw Gensheimer i trzy razy z rzędu w identyczny sposób Wiencek z koła dali gospodarzom prowadzenie 16:14. Prowadzenie, którego nie oddali do końca. Polacy jeszcze próbowali walczyć, raz doszli na remis (18:18 w 48. minucie), dwa razy dochodzili na gola kontaktowego (ostatni raz 22:23 w 58. minucie), ale koncepcji na rozegranie ostatnich akcji zabrakło. Polska przegrała 23:24 i w turnieju DHB Supercup 2013 zajęła drugie miejsce. Na plus na pewno trzeba jednak zapisać bardzo dobry występ ze Szwecją i pierwszą połowę z Niemcami. Takich spotkań na takim poziomie i z takimi przeciwnikami, a przede wszystkim w najmocniejszym składzie na jaki stać polską piłkę ręczną, powinno być jak najwięcej. Tymczasem przed styczniowymi mistrzostwami Europy w Danii meczów kontrolnych "Biało-czerwoni" będą grać niewiele. Autor: Leszek Salva Wyniki ostatniego dnia turnieju Supercup 2013: Szwecja - Egipt 40:29 (18:15) Niemcy - Polska 24:23 (11:11) Niemcy: Lichtlein (7 obronionych, 1 karny Kuchczyńskiego), Heinevetter (9, 1 karny Krajewskiego) - Roggisch, Wiencek 5, Groetzki 2, Gensheimer 3, Haas 3, Klein, Christophersen 2, Weinhold 3, Kneer, Kneule 1, Sellin 5 (2 z karnych), Pfahl. Polska: Szmal (10, 2 karne Gensheimera), Wyszomirski (6) - Kuchczyński 1, Kubisztal, Syprzak 3, Wiśniewski 2, Krajewski 2, Kostrzewa 1, Bielecki 5, Chrapkowski 2, Jaszka 1, Orzechowski 3, Szyba 2, Daszek 1 (1). Sędziowali Krstić i Ljubić (Słowenia). Tabela: M Z R P Bramki Pkt 1. Niemcy 3 3 0 0 89:73 6 2. Polska 3 2 0 1 76:73 4 3. Szwecja 3 1 0 2 92:87 2 4. Egipt 3 0 0 3 76:100 0