Vive ma już zapewnione pierwsze miejsce w grupie. Czy w ostatnim meczu zawodnicy będą grali z pełnym zaangażowaniem? Bertus Servaas: Wierzę, że wygramy dziesiąte spotkanie z rzędu. Niektórzy mówią, że to taki mecz o "pietruszkę". Ja myślę, że mamy na tyle profesjonalny zespół, który ma świadomość, że jest o krok od historycznego wydarzenia. Bardzo rzadko zdarzało się w Lidze Mistrzów, że któraś z drużyn wygrała wszystkie dziesięć pojedynków w grupie. Trzeba spróbować to zrealizować. Chłopaki na pewno będą walczyć, tego jestem pewien. Pierwszy cel - wyjście z grupy z pierwszego miejsca jest już zrealizowany, czas postawić kolejne... - Dla nas najważniejsze jest teraz przygotować się do meczu z Płockiem, który rozegramy w Kielcach 2 marca. Kolejna sprawa, występ w najlepszej "szesnastce" LM. Przeciwnik na pewno będzie ciężki. Bardzo liczę na mecz przed własną publicznością. Dostrzegam realne szanse wejścia do najlepszej "ósemki", a potem... wszystko się może zdarzyć... Jest zatem dylemat. Iść w sobotę na całość, czy oszczędzać siły przed kolejnymi dużo ważniejszymi spotkaniami? Co pan powie swoim zawodnikom przed wyjazdem na mecz z Gorenje Velenje? - To nie moja robota. Najważniejsze co powiedzą trenerzy. Mam sto procent zaufania do naszego sztabu szkoleniowego. Przejdźmy do spraw kadrowych. Plaga kontuzji w przerwie zimowej dotknęła m.in. trzech Chorwatów Manuela Strleka, Ivana Cupicia i Denisa Bunticia... - Trzech Chorwatów, ale nie możemy też pominąć "Rosy" (Tomasz Rosiński - przyp. red), który jest bardzo ważny dla zespołu. Jednak wolę o kontuzjach nie rozmawiać. Ci, którzy pozostali na boisku mają walczyć... Proszę spojrzeć na Krzyśka Lijewskiego. Teraz jeszcze więcej daje z siebie niż wcześniej. Chłopaki wiedzą, że ciąży na nich ogromna odpowiedzialność. Kontuzjowani wrócą, nie wiem jak z Ligą Mistrzów, ale mam nadzieję że do finału polskiej ligi na pewno. Najważniejsze jest to, że nie można panikować. Najgorsze jest to, kiedy mówimy non stop "jest tylu kontuzjowanych". Ja odpowiadam - mamy taki zespół jak rok temu, tyle że przed zakupami. Pozyskaliśmy czterech zawodników i mamy cztery kontuzje, więc mamy to samo (śmiech), tak to tłumaczymy chłopakom. Oni wiedzą o co chodzi. Zatem nie liczy pan kontuzjowanych, ale na tych, którzy będą gotowi do gry... - Dokładnie tak! Oczywiście mamy nadzieję, że szybko wrócą. Buntic jedzie w sobotę na mecz z Gorenje. Pewnie nie będzie grał, ale może trenować. Manuel (Strlek - przyp. red) też mam nadzieję, że do połowy marca wróci. Trudno mi powiedzieć jak z "Rosą". Najdłużej poczekamy jednak na Ivana Cupicia. Proszę jednak popatrzeć, co na boisku robi jego zmiennik Thorir Olafsson. Cieszy mnie jego postawa. W ostatnią sobotę grał z 39-stopniową gorączką i nie było tego po nim widać. Po kontuzji i po chorobie powiedział: "Ja jestem potrzebny zespołowi". To jest stuprocentowy profesjonalista. Jestem z niego bardzo zadowolony. Thorir podpisał z nami kontrakt na następny rok. Spełniły się pana słowa jeśli chodzi o chorwackiego bramkarza Venio Loserta, który zastąpił w bramce Marcusa Cleverly'ego. Wcześniej bronił ze zmiennym powodzeniem. Wielokrotnie powtarzał pan "dajmy mu trochę czasu". Rzeczywiście w ostatnich meczach z Chambery w LM, ale także ligowym z Gaz-System Pogonią Szczecin, pokazał wysokie umiejętności... - Każdy zawodnik, który przychodzi w środku sezonu ma ciężko. To było dla niego trudne. Do tego dochodził dylemat, czy kontuzjowany Marcus Cleverly wróci czy nie, a jeśli tak to kiedy? Była ta niepewność. To jest chłopak, który bardzo ciężko pracuje na treningach. Złego słowa powiedzieć nie mogę. Teraz mógł pokazać wszystkim jak duże ma doświadczenie. Wróciła mu pewność siebie. Jest te pół sekundy szybszy. Te pół sekundy daje rezultaty.