Zaczęło się od Lublina i franciszkanina Filipa Buczyńskiego. Duchowny, a także kibic piłki ręcznej od lat jest przy ciężko chorych i umierających dzieciach. Założył Lubelskie Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia. Jak czytamy na stronie, to jedyne w Polsce południowo-wschodniej domowe hospicjum dla dzieci. Zostało powołane, aby objąć domową opieką dzieci i młodzież z chorobami nowotworowymi oraz innymi nieuleczalnymi i postępującymi schorzeniami. - Współpracujemy z klubem SPR Lublin, a nasi podopieczni mają swoje miejsce na trybunach - opowiada Interii ojciec Buczyński. Najmocniej w pomoc zaangażowane były Alina Wojtas (nieobecna na mistrzostwach świata z powodu kontuzji) i bramkarka Weronika Gawlik, bohaterka ćwierćfinałowego spotkania z Rosjankami. - Często odwiedzały dzieci, spędzały z nimi czas. Mocno nas wspierały - opowiada Buczyński. Żałoba W lubelskim hospicjum pracę zaczynała także Małgorzata Stasiak. Tam odbyła praktyki, a dziś na stałe pomaga chorym. W 2013 r. Stasiak przeniosła się z Lublina do Szczecina i od razu zapytała, czy w nowym klubie również będzie mogła pomagać. Menedżer Pogoni Baltica Szczecin zadzwonił do Zachodniopomorskiego Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych i tak kolejny raz została wolontariuszką. Zajmuje się dorosłymi chorymi na nowotwory. A to niełatwa praca. Większość ludzi chce pomagać dzieciom, zdecydowanie mniej zgłasza się do wspierania dorosłych. Zdarza się, że niektórzy wolontariusze z czasem rezygnują, bo nie są w stanie znieść bólu, który łączy się z towarzyszeniem w nieuleczalnej chorobie, a także ze śmiercią pacjenta. - Przeżywają coś na kształt żałoby - mówi w rozmowie z Interią Kinga Krzywicka, prezes hospicjum, w którym pracuje Stasiak. Czytaj dalej