Holandia stawała na drodze Polaków do wielkiego turnieju, ale nigdy nie sprawiła większych kłopotów. I raczej tak samo będzie i tym razem. System eliminacji do mistrzostw świata jest tak skonstruowany, że dopóki jakaś reprezentacja coś w handballu znaczy, dopóty ma z górki. Po brązowym medalu w Katarze Polacy byli rozstawieni i trafiali na zespół z europejskiej trzeciej ligi. Co prawda, kadrowicze przed meczami z Holandią przestrzegali przed rywalem i twierdzili, że pojedynki nie będą spacerem, ale tylko częściowo mieli rację. "Oranje" mają aż dziesięciu zawodników, którzy grają w Niemczech, ale albo w klubach z dołu Bundesligi, albo z 2. Bundesligi. Lekceważyć ich jednak absolutnie nie można, bo przykładowo z Emsdetten parę lat temu Vive wyciągnęło takie perełki, jak duński bramkarz Marcus Cleverly, czy jego rodak Henrik Knudsen, a płocka Wisła trenera Larsa Walthera. Od lat pomnikową postacią w holenderskiej piłce ręcznej jest 35-letni dziś Fabian van Olphen, który już chyba z 10 lat występuje w niezłym niemieckim Magdeburgu. Gra tam z Andrzejem Rojewskim (po sezonie Polak odchodzi do Lipska), a występował w nim nawet z Grzegorzem Tkaczykiem i Karolem Bieleckim, gdy zespół prowadził Bogdan Wenta. Pozostali gracze reprezentacji Holandii grają albo w rodzimych klubach, albo w sąsiednich belgijskich, ale ani jedne, ani drugie nie znaczą w Europie wiele, żeby nie powiedzieć nic (inne zdanie na ten temat mogą mieć w Puławach, bo Azoty parę lat temu przegrały rywalizację z belgijskim klubem w Challenge Cup, co do dziś pozostaje sporym wyczynem). I to, że sobotni mecz w Katowicach nie był spacerkiem, a przynajmniej nie bezproblemowym, to zasługa samych reprezentantów Polski. Słaba w ich wykonaniu pierwsza połowa wygrana tylko 11-9, kłopoty z pokonaniem bramkarza Gerrie Eijlersa. Udawało się wykorzystywać kołowego Kamila Syprzaka, ale ogólnie gra nie porywała. Wynik spotkania został ustawiony na początku drugiej połowy, gdy w 10 minut "Biało-czerwoni" odskoczyli na 5-6 goli. Rożnica, jaką zrobili na przykład Michał Jurecki i Krzysztof Lijewski nie pozostawiała złudzeń, kto musi wyjść z tej rywalizacji zwycięsko. Ale trzeba też oddać, że dobrą zmianę dał w bramce Piotr Wyszomirski. Dobrze wychodziło odnajdywanie kołowego, tym razem Bartosza Jureckiego. I przede wszystkim lepiej spisywała się obrona z wysuniętym przed linię defensywy Mateuszem Jachlewskim. A że Holendrzy też sporo potrafią, to starania o wyższe zwycięstwo Polakom średnio wychodziły. Nawet można powiedzieć, że irytowały. Proste straty i czekanie aż Michał Jurecki się rozpędzi, doprowadziły do sytuacji, że 5 minut przed końcem wygrywaliśmy tylko 24-20. To, że na rewanż do holenderskiego Sittard (środa godz. 19.30) pojedziemy z minimalnie większym spokojem zawdzięczamy Lijewskiemu, Rojewskiemu i Krajewskiemu i ich golom w końcówce oraz nieskuteczności Holendrów. Mogła być większa przewaga, mogła mniejsza, ale jeśli kluczowych graczy "Biało-czerwonych" nie dopadnie w końcu zmęczenie, to mimo wszystko o awans można być spokojnym. Mistrzostwa świata piłkarzy ręcznych Francja organizuje w styczniu 2017 roku. Leszek Salva, Katowice Polska - Holandia 27-21 (11-9) Polska: Piotr Wyszomirski - Krzysztof Lijewski 4, Mateusz Jachlewski, Przemysław Krajewski 5, Karol Bielecki 2, Andrzej Rojewski 1, Adam Wiśniewski, Bartosz Jurecki 2, Michał Jurecki 1, Kamil Syprzak 3, Michał Daszek 4, Mateusz Kus 1, Michał Szyba 3, Łukasz Gierak 1. Holandia: Gerrie Eijlers 1 - Tim Remer 3, Kay Smits, Toon Leenders, Jort Neuteboom, Patrick Miedema, Iso Sluijters 1, Luc Steins 6, Leon van Schie 4, Bobby Schagen, Jasper Adams, Jeffrey Boomhouwer 1, Fabian van Olphen, Arjan Haenen 5. Kary: Polska - 8 minut ; Holandia - 12 minut. Sędziowali: Nenad Krstic, Peter Ljubic (obaj Słowenia).