Po przyzwoitym występie na otwarcie turnieju i wygranej z Rumunią, można się było spodziewać trudniejszego spotkania. Rumuni w Europie nie zakwalifikowali się już nawet do eliminacji do mistrzostw Europy, a Egipt to etatowy uczestnik mistrzostw świata i półfinalista mistrzostw Afryki. I rzeczywiście było trudniejsze, także do oglądania. Pierwsza połowa była jednym z brzydszych występów reprezentacji Polski w ostatnich miesiącach, a że konkurencja jest duża - vide pierwsza runda na MŚ w Katarze - to powiedzmy wprost - to był antyhandball. Wiadomo od zawsze, że Polacy nie potrafią grać przeciwko obronie 5-1 czy 3-2-1, czyli z wysuniętymi daleko - nawet 12-14 metrów - przed linię pola bramkowego obrońcami lub obrońcą. A że Egipt tak gra, to "Biało-czerwoni" męczyli się z tym, że aż zęby bolały od patrzenia. Ani ładu, ani składu, ani pomysłu. Bramki zdobywaliśmy albo sytuacyjne, albo przypadkowe, a na palcach jednej ręki można policzyć te po składnych akcjach. Nie odnajdował się Karol Bielecki, a mimo to uparcie był na boisku, choć prosiło się wprowadzić kogoś szybszego i zwinniejszego, bo dziś atuty Karola trudno było wykorzystywać. Na szczęście dla wyniku niezła była polska obrona, a jeszcze lepszy Sławomir Szmal, który obronił między innymi dwa rzuty karne. Dzięki temu w ostatnich 10 minutach przed przerwą Egipcjanie nie zdołali zdobyć gola i nasza przewaga, co prawda mozolnie, ale urosła do czterech goli, a zaraz po przerwie dołożyliśmy kolejne trafienia i mecz był pod kontrolą. Niestety, nie zmienił się obraz gry - nadal była rwana, szarpana, improwizowana. Przesadnie narzekać nie ma jednak potrzeby, bo przecież wygrana była pewna, turniej jest towarzyski, a i Egipt to przeciwnik niewygodny dla najlepszych. Na styczniowych mistrzostwach świata w Katarze zajął 14. miejsce, czyli był wyżej niż jutrzejszy przeciwnik Polaków - Brazylia (16.), w dodatku wygrał tam z Czechami, zremisował ze Szwecją i tylko czterema golami uległ późniejszym mistrzom świata Francuzom. Więcej uwag można mieć do zestawień osobowych reprezentacji Polski, stosowanych zagrywek, itp., czyli do wszystkich uwag, które towarzyszą Michaelowi Bieglerowi jak cień, od kiedy pracuje z polską kadrą. Obrazuje to ciekawa sytuacja pod koniec pierwszej połowy. Przy obustronnym wykluczeniu Polacy wprowadzili dodatkowego zawodnika miejsce bramkarza, by zyskać przewagę. Ale po pierwsze na środek rozegrania powędrował... skrzydłowy Przemysław Krajewski, po drugie po 10 sekundach wrócił na ławkę, a po trzecie w tym momencie gola z drugiej linii zdobył Michał Jurecki. Improwizacja, szaleństwo czy kompletnie nieprzygotowany zabieg taktyczny - oto jest pytanie... Takich zagadek jest więcej, bo ciągle nie wiemy, po co powołanie otrzymał Bartosz Konitz z Pogoni Szczecin, skoro dziś nie zagrał nawet mimo kontuzji odniesionej wczoraj przez Rafała Glińskiego. W niedzielę o 17.30 Polska zagra w Katowicach z Brazylią, która również ma na koncie dwa zwycięstwa, więc stawką będzie pierwsze miejsce w turnieju. Po meczu powiedzieli: Michael Biegler (trener reprezentacji Polski): "Odnieśliśmy drugie zwycięstwo w naszej twierdzy. Jak i dzień wcześniej mieliśmy fantastyczną pomoc ze strony kibiców. Uważam, że bardzo dobrze przechodziliśmy z obrony do kontrataku. Często wychodziło nam rozgrywanie akcji przy aktywnej, ofensywnie nastawionej obronie rywala. Czasami - ze względu na brak skuteczności - za naszą grę nie byliśmy nagradzani golami". Bartosz Jurecki (zawodnik reprezentacji Polski): "Najważniejsze, że po raz kolejny wygraliśmy w tej wspaniałej hali. Nie ustrzegliśmy się błędów, choć graliśmy lepiej niż w piątek przeciwko Rumunii. Spokojniej rozgrywaliśmy atak pozycyjny. Dużo lepiej niż w pierwszym meczu turnieju wyglądało wyprowadzenie kontr. Jednak czeka nas jeszcze sporo pracy, ale do mistrzostw Europy pozostało trochę czasu. Chcemy, aby Kraków był naszą twierdzą do końca wspomnianych mistrzostw". Leszek Salva Polska - Egipt 27-20 (12-8) Polska: Szmal, Wyszomirski - Krajewski 3, Orzechowski 1, Bielecki 2, Wiśniewski, Jurecki B. 1, Jurecki M. 5, Grabarczyk, Jurkiewicz, Masłowski, Syprzak 1, Daszek 5, Przybylski 1, Szyba 4, Chrapkowski 4. Egipt: Karim Hendawy, Mohamed Ali, Mahmoud Khalil - Mamdouh Taha, Mahmoud Fayez, Mostafa Khalil 7, Omar Elwakil, Mohamed Amer 2, Aly Hesham 1, Mohamed Alaa 3, Ahmed Alaa 1, Ibrahim El Masry, Wisam Samy 6, Ahmed Abdelsalam, Hady Shahin, Mohamed Gamal. Kary: Polska - 12 min. (Szyba - 4 min.; Jurecki B., Grabarczyk, Przybylski, Chrapkowski - 2 min.); Egipt - 12 min. (Omar Elwakil, Mohamed Alaa - 4 min.; Ahmed Alaa, Ibrahim El Masry - 2 min.). Sędziowali: Michal Badura oraz Jaroslav Ondogrecula (Słowacja). Brazylia - Rumunia 30-28 (17-12) Najwięcej bramek: dla Brazylii - Jose Guilherme Toledo 7, Felipe Borges 4, Haniel Langaro 4; dla Rumunii - Valentin Marian Ghionea 9, Iulu Alexandru Csepreghi 7. Tabela: M Z R P bramki pkt 1. Polska 2 2 0 0 54-44 4 2. Brazylia 2 2 0 0 58-51 4 3. Rumunia 2 0 0 2 52-57 0 4. Egipt 2 0 0 2 43-55 0