Vive zagra o trzecie miejsce z katarskim Al Sadd w czwartek o godz. 16. Dziś w drugim półfinale broniący tytułu zawodnicy Fuechse Berlin wygrali z Al Sadd 32-26 (15-12). "Titi" Omeyer od 17 lat nieustająco zapracowuje na miano "najbardziej znienawidzonego piłkarza ręcznego świata". Dzisiaj w hali Duhail w katarskiej Dausze z regularnością i siłą młota kafarowego wybijał kielczanom marzenia o awansie do finału. Właściwie tylko on, bo mistrzowie Polski grali całkiem przyzwoicie. W pierwszej połowie przez kwadrans byli na prowadzeniu. Bardzo dobrze spisywał się Krzysztof Lijewski, dobrze rozgrywał Urosz Zorman. Kilka, ale za to ważnych piłek odbił chorwacki bramkarz Kielc Filip Ivić, w tym karnego. Były składne akcje, dobre pozycje i niezłe rzuty. I nawet gdy przegrywali, to minimalnie. Ale był też Omeyer i to on robił różnicę. Przed przerwą odbił 10 rzutów i gdyby nie on, to polski zespół schodziłby do szatni - z pewnie nieznacznym - ale jednak z prowadzeniem. Gra Vive w obronie była wystarczająco dobra, biorąc pod uwagę, że atakujący to jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza personalnie drużyna świata. Drugą połowę kielczanie zagrali jednak tak samo źle, jak dzień wcześniej z mistrzem Brazylii. Pierwszy kwadrans przegrali aż 3-9. Omeyer bronił seriami, w jednej akcji rzut i dobitkę, i czasami dorzucił coś na deser. Z jednej bramki starty kielczanie odpadli na siedem. Największy wpływ miało to na psychikę polskiej "siódemki". Gdy Tałant Dujszebajew wziął czas, to musiał mówić swoim zawodnikom, że trzeba walczyć, co zdarza mu się rzadko, częściej przekazuje konkretne rozwiązania taktyczne. Ale rzeczywiście ambicja i wiara w wygraną uchodziła z kielczan jak powietrze z dziurawego materaca. Patrząc jednak na wynik, długo można było mieć nadzieję, że zdołają odwrócić losy meczu. I nawet stwarzali sobie ku temu okazje. Włączał się co chwilę udanym interwencjami Ivić, wygarniali rywalom piłkę w obronie, wyrzucali ich na dwie minuty i nawet zdarzało się trafiać do pustej bramki. Ale nie było serii. Nie było pójścia za ciosem, bo w Paryżu bronił ten "cholerny" Omeyer. W całym meczu 22 udane interwencje, w tym dwa karne. Jeszcze w 54. minucie PSG prowadziło "tylko" 26-22. "Tylko", bo gdy wspomnieć finał Ligi Mistrzów sprzed trzech miesięcy, to nie takich rzeczy Vive dokonywało. I w tym momencie Jesper Nielsen wyleciał na dwie minuty, i Ivić odbił rzut Narcisse'a i mieliśmy piłkę i była szansa zejść na trzy bramki starty grając nadal w przewadze. I co? I ten diabeł "Titi" odbił w jednej akcji rzut Patryka Walczaka i dobitkę Piotra Chrapkowskiego. W ataku trafił Narcisse, a odpowiedź Karola Bieleckiego znów odbił najlepszy bramkarz wszech czasów według wyboru IHF. A wiadomo, że jak jemu się "włączy" to nie ma mocnych. Inną przyczyną porażki, także widoczną na boisku, był czas, w którym kielczanie rozgrywali to spotkanie. Sponiewierani mentalnie po igrzyskach, po dosłownie kilku wspólnych treningach, bez zgrania, bez zrozumienia, bez świeżości - fizycznej ale przede wszystkim psychicznej. To wyjątkowo daleko od po prostu dobrej, nie mówiąc o optymalnej, formy. Widać było na ich twarzach rezygnację. Można dodać także, że zagrali bez swojego najlepszego zawodnika Michała Jureckiego, który wczoraj przeszedł w Poznaniu operację i do gry wróci za dwa miesiące. Ale to żaden argument. W Paryżu zabrakło Mikkela Hansena, kolekcjonera tytułów MVP i najlepszego zawodnika wszystkiego, gdzie zagrał. W poniedziałkowym ćwierćfinale jako pierwszy zawodnik w historii na oficjalnych zawodach dostał niebieską kartę, która oznacza przymusową absencję w kolejnym meczu. Ale Paryż dał sobie radę bez niego, choć gdyby nie miał Omeyera, to za skarby świata by tego meczu nie wygrał. Leszek Salva Wynik meczu półfinałowego: Vive Tauron Kielce - Paris Saint-Germain 25-29 (12-13) Vive: Sławomir Szmal, Filip Ivić - Patryk Walczak 1, Tobias Reichmann 5, Piotr Chrapkowski, Mateusz Kus 1, Julen Aguinagalde 3, Karol Bielecki 3, Mateusz Jachlewski 1, Manuel Sztrlek 1, Krzysztof Lijewski 5, Mariusz Jurkiewicz 1, Paweł Paczkowski, Urosz Zorman 4, Darko Djukić. Najwięcej bramek dla PSG: Uwe Gensheimer i Daniel Narcisse po 8, Nikola Karabatić 6.