Andrzej Klemba: Serce z dumy pęka po debiucie syna w reprezentacji? Adam Jędraszczyk, trener Anilany Łódź: To mało powiedziane. To było moje marzenie, by zagrać w reprezentacji, ale nie udało mi się zrealizować. 20 lat próbowałem przekonywać działaczy, że nie jest ważne, ile ma się wzrostu, ale umiejętności pokazywane na boisku. Ja niby miałem za mało centymetrów, a syn jest od mnie niższy i zadebiutował. Dzięki temu spełnił też moje marzenia. Pan był też zawodnikiem, a teraz jest trenerem. Piotr nie miał wyjścia i musiał zostać piłkarzem ręcznym? - Chyba trochę tak. Jeszcze jak grałem, miał dwa lata i jeździł ze mną na mecze, bywał na treningach i pałętał się między nogami. Mam takie zdjęcie, jak jest niewiele większy od piłki. Potem jak zacząłem trenować dzieci i jeździć na obozy, to też zwykle był ze mną. Trenował ze starszymi, aż w końcu wziąłem się za jego rocznik. Byłem jego ojcem, wychowawcą w szkole, a także trenerem. Dopiero ostatnio nasze drogi się rozeszły, kiedy przeszedł do Piotrkowianina. Cały życie podporządkował temu, by zagrać w reprezentacji. Cały czas oglądał w akcji najlepszych, analizował grę i podpatrywał zagrania. I bardzo to wszystko przeżywał. To było też jego marzenie zagrać w kadrze i w dobrym klubie. Debiut w reprezentacji ma za sobą. Minusem jest to, że łapie kontuzje, ale tyle zdrowia i pracy włożył, by wrócić do gry, że pokaże jeszcze niejednemu. Był pan surowym ojcem i trenerem? - Siedem lat go prowadziłem. Zdobyliśmy mistrzostwo Polski młodzików, juniorów młodszych i juniorów. To był naprawdę dobry rocznik. Zawsze od niego wymagałem więcej, bo widziałem, że jest bardzo zdolny. Często zawodnicy mówili, żeby usłyszeć ode mnie pochwałę, to trzeba poczekać kilka lat. Za dużo błędów widzę. To jak zagrał syn z Tunezją i w spotkaniu z Japonią? - Debiut był rewelacyjny. Wszedł do kadry, w której nie znał realiów i w wieku 20 lat miał zarządzać starszymi i doświadczonymi zawodnikami. I dobrze to robił. W drugim meczu już przydarzyły się błędy, ale on jest nauczony innej szybkości grania. W kadrze gra się dużo spokojniej i jest więcej taktyki. Piotr dużo myśli i działa na szybkości. Musi się dostosować. Przeżywał pan te spotkania. Łezka w oku się kręciła? - Po tylu obejrzanych meczach teraz już siedzę spokojnie i analizuję. Łzy były jak zdobywaliśmy medale mistrzostw Polski. Wielkim przeżyciem było to, jak widziałem syna śpiewającego Mazurka Dąbrowskiego. Reprezentacja to, co innego niż klub. Tu spotykają się ludzie, którzy na co dzień ze sobą nie trenują i potrzebują czasu, by się zrozumieć. Kadra to też większy stres. Na przykład Ariel Pietrasik dobrze spisywał się w Szwajcarii, dostał powołanie i w pierwszej połowie nie mógł się odnaleźć. Dopiero po przerwie zaczął wreszcie rzucać w bramkę. O Piotrku mówi się, że nie ma układu nerwowego i to powinno mu pomóc w reprezentacji. Reprezentacja jest w trakcie przebudowy. Prawie już nie ma niej zawodników, którzy tak dobrze spisywali się w mistrzostwach świata czy Europy. To dobrze dla syna? - Rzeczywiście niewielu zostało. Syprzak, Daszek, Krajewski czy Chrapkowski to chyba jedyni łącznicy z tamtymi sukcesami. Wielu z nich zostało trenerami jak Krzysiek Lijewski czy Michał Jurasik, a Sławomir Szmal wiceprezesem związku. Jeszcze Barek Jurecki gra w Puławach. Czas na młodych. To teraz oni będą musieli wziąć na siebie odpowiedzialność za wyniki kadry, a to nie jest takie proste i potrzeba na to czasu. To są zawodnicy z dużymi umiejętnościami, ale to nie znaczy, że od razu stworzą dobry zespół narodowy. W najbliższym czasie przed nimi mistrzostwa Europy i mistrzostwa świata. Skład musi się ustabilizować i wtedy przekonamy się na co ich stać. Z Anilany wywodziło się wielu reprezentantów Polski, a nawet medalistów Igrzysk Olimpijskich jak Andrzej Szymczak, Zygfryd Kuchta czy Ryszard Przybysz. Nie brakowało też reprezentantów - m. in. Radosław Wasiak, Maciej Stęczniewski, Roman Wójcik czy Radosław Matyjasik. Znów Anilana dostarcza kadrowiczów. - Była długa przerwa, bo klub właściwie przestał istnieć. Pierwsza raz Anilana zniknęła w 1997 roku, ale powstał MSPR Anilana. Przetrwał do 2004 roku i znów trzeba było odbudowywać. Teraz jest UKS Anilana i w międzyczasie do kadry trafił mój wychowanek Piotr Rutkowski, a wcześniej trenera Józefa Kulika - Michał Wypych. Wspomniany Pietrasik to syn naszego bramkarza Grzegorza, ale w piłkę ręczną zaczynał grać w Luksemburgu. Teraz do reprezentacji trafił Piotrek.