Zobacz zapis tekstowej relacji na żywo z tego meczu Zapis relacji na żywo na urządzenia mobilne W pierwszych meczach w turnieju Polska przegrała ze Słowenią 23-26, a Szwajcaria ze Szwecją 21-34. Jeżeli z kimś mamy na tym turnieju wygrać, to ze Szwajcarią - takie były głosy optymistów przed mistrzostwami Europy. Pozostali przeciwnicy, czyli Słowenia i Szwecja to zespoły wyżej notowane z wielkimi nazwiskami w składach. A Szwajcarzy na mistrzostwa wrócili głównie dlatego, że zwiększono liczbę uczestników z 16 do 24. Ale i tak nie byliśmy faworytem przed tym starciem, bo jak zauważał trener Patryk Rombel rywale swoją kadrę budują parę lat a my parę miesięcy, a trzy czwarte szwajcarskiej kadry gra w Niemczech, Francji i szwajcarskim uczestniku Ligi Mistrzów. Polacy o takim doświadczeniu mogą na razie pomarzyć. Od początku wielkich dysproporcji między zespołami jednak nie było widać. Różnicę robił środkowy rozgrywający Szwajcarów - Andre Schmid. 37-letni gracz niemieckich Rhein Neckar Loewen piekielnie szybko rozgrywa piłkę, diabelnie mocno rzuca i ma nieziemską technikę, o czym przekonał się na dwóch karnych polski bramkarz Mateusz Kornecki. Jeden zawodnik w piłce ręcznej może dużo, ale sam meczu nie wygra. Tymczasem Schmid w pierwszej połowie zdobył siedem goli na dziewięć rzutów i popełnił jeden faul w ataku. Człowiek orkiestra. Polacy zaczęli podobnie jak ze Słowenią, nieco bojaźliwie. Prowadzili 3-1 by stracić cztery gole z rzędu. W bramce zaczął mecz Adam Morawski i to on swoimi sześcioma interwencjami w pierwszej połowie ratował nam skórę i utrzymywał w meczu. Musiał, bo Polacy oddali dziewięć niecelnych lub obronionych przez Nikolę Portnera rzutów i mieli sześć strat. Niby niewiele, ale w sumie dawało to 15 akcji bez gola. Dlatego po objęciu prowadzenia Szwajcarzy mieli cały czas 2-3 bramki przewagi. Trochę ożywienia, ale nie pożytku, dało wprowadzenie do polskiego ataku Michała Olejniczaka. Zanim 18-latek, zgłoszony do składu w miejsce kontuzjowanego Przemysława Krajewskiego, złapał rytm, to swoje błędy zaliczył. Na przerwę Polacy schodzili tracąc dwie bramki, czyli tyle co w piątek ze Słowenią. I drugą połowę zaczęli też podobnie - dobrze przygotowane akcje przeplatali ze słabymi rzutami. W obronie nie potrafili sobie poradzić ze Schmidem. Szwajcar szalał i robił co chciał - 20 minut przed końcem miał na koncie 11 goli i strach było pomyśleć, ile dołoży do końca meczu. Pokazywał, że piłka ręczna to w sumie prosty sport - rzucał bez wysiłku z każdej odległości i z reguły wpadało. Jeszcze kwadrans przed końcem była szansa na odwrócenie losów meczu - nadal Polska traciła tylko dwa, trzy gole, ale wtedy jeden zły rzut Szymona Sićki zrobiło się minus cztery. Kolejna strata i pięć bramek przewagi Szwajcarów. Kolejna i w 50. minucie było 28-22, co oznaczało że szanse na odrobienie z taką grą zmalały do zera, Schmid zdobył 15. bramkę i Szwajcaria wygrała 31-24. W ostatnim meczu fazy grupowej na mistrzostwach, we wtorek o 20.15, Polacy zagrają z gospodarzami, Szwecją. Leszek Salva, Göteborg Szwajcaria - Polska 31-24 (14-12) Szwajcaria: Portner 2, Bringolf - Schmid 15, Meister, Rubin 3, Svajlen, Lier 5, Sidorowicz 3, von Deschwanden, Raemy 1, Roethlisberger, Kuettel, Maros, Tominec, Gerbl 1, Milosevic 1. Polska: Morawski, Kornecki - Olejniczak 2, Chrapkowski 2, Dawydzik , Bondzior, Przybylski 2, M. Gębala 3, Kondratiuk 1, Jarosiewicz 1, Moryto 3, Syprzak, Pilitowski , Łangowski 1, Majdziński 4, Sićko 5.