Sobotnia porażka Wisły Płock z węgierskim MKB Veszprem 26-31 sprawiła, że na placu boju w LM pozostali już tylko kielczanie, którzy na poważnie myślą o powtórce wyczynu z ubiegłego roku, kiedy stali się sensacyjnie trzecią drużyną Europy. Choć tym razem, droga do Final Four wydaje się bardziej wyboista, szczypiorniści z Gór Świętokrzyskich są dobrej myśli. - Jestem optymistą, ale spodziewam się ciężkiego spotkania. Chcemy pokazać, że w pełni zasługujemy na awans do kolejnej rundy - mówił dziennikarzom na przedmeczowej konferencji prasowej Michał Jurecki. O tym, że stawka jest wysoka, świadczą emocje z pierwszego meczu w Kielcach, w ubiegłą sobotę. Sporo kosztowały one trenera Vive Tałanta Dujszebajewa, który musi z konta wyciągnąć 2,5 tys. euro kary za kontrowersyjne wystąpienie na pomeczowej konferencji, podczas której zademonstrował obsceniczne gesty, jakie miał zobaczyć ze strony szkoleniowca rywali Gudmundura Gudmundssona. Drugie 2,5 tysiąca pozostanie w zawieszeniu do końca przyszłego sezonu. Sąd Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej (EHF) nie znalazł jednak dowodów na to, że Dujszebajew uderzył w sobotę w Kielcach trenera "Lwów", a takie właśnie oskarżenia wytoczył przeciw Kirgizowi niemiecki klub. Widać, że wojna nerwów zaczęła się już dawno, a wiążące rozstrzygnięcie w niej przyniesie wynik poniedziałkowego spotkania. Kielczanie rozpoczną drugą odsłonę 1/8 finału z czterobramkową przewagą wywalczoną we własnej hali. Teraz korzystny bilans - 32-28 - muszą obronić. Jeśli marzą o awansie nie mogą przegrać więcej niż trzema bramkami. O porażce nikt jednak w Vive nie myśli. - Nasze kluczowe nastawienie jest takie, że od początku chcemy wygrać. A jeśli zdarzy się tak, że przeciwnik odjedzie nam na pięć czy sześć bramek, to musimy bez pośpiechu, konsekwentnie starać się odrabiać straty - ocenił w czwartek drugi trener Tomasz Strząbała. Zdaniem szkoleniowca, siła Rhein-Neckar Loewen tkwi z jednej strony w bardzo mocnej obronie, z drugiej w bardzo szybkim ataku. - Jedno podanie i sytuacja bramkowa, to jest bardzo niebezpieczne. Ważne, żebyśmy potrafili powstrzymać naszych rywali - zaznaczył. Pocieszyć może fakt, że w ubiegłym roku, na tym samym etapie, po pierwszym meczu 1/8 finału, to Vive musiało gonić wynik. Kielczanie przegrali bowiem z Pick Szeged 25-26. Awans uratowali dopiero w drugim meczu, wygrywając z Węgrami 32-27. Różnica była wtedy taka, że dzięki dużo lepszym wynikom w fazie grupowej, drugi mecz mistrzowie Polski rozgrywali u siebie. Teraz, czeka ich - z definicji - trudniejsze, wyjazdowe spotkanie.