W sobotę sensację, ale pozytywną sprawili szczypiorniści Orlenu Wisły Płock, którzy w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów zremisowali we własnej hali z innym węgierskim zespołem, drugą drużyną Europy MKB Veszprem 27:27. O ile jednak to sensacja bardzo przyjemna, to wynik kielczan jest niespodzianką in minus. Na Węgrzech fatalny był nie tylko wynik, ale i gra mistrzów Polski w obronie. To była ich trzecia wyprawa do Segedynu i trzeci raz mecz skończył się jednobramkowym zwycięstwem - w marcu 2013 roku górą byli Węgrzy (26:25), rok temu kielczanie (27:26). Tym razem zanosiło się nawet na wyższą porażkę. Po dobrym początku szybko zaczęli ustępować gospodarzom. Dramatycznie było w defensywie. Kielczanie rozstępowali się przed rywalami robiąc im miejsce do wyjścia na bramkę, nie byli w stanie upilnować kołowych, do których dochodziła większość podań. Przy takiej statycznej obronie niewiele mógł pomóc w bramce Sławomir Szmal, choć i tak odbił sporo piłek. W 11. minucie Vive Tauron prowadziło 6:4 ale w trzy minuty straciło cztery bramki. Nie do zatrzymania był grający genialne zawody rozgrywający Picku Dean Bombać. W całym meczu zdobył 11 goli, wypracował kilka karnych, zaliczył kilka asyst, a w kieleckiej obronie robił takie zamieszanie, jak lis w kurniku. Grał po prostu - bombastycznie! Jedynym pocieszeniem jest to, że w przyszłym sezonie 26-letni reprezentant Słowenii będzie zawodnikiem... kieleckiej siódemki. Mistrzowie Polski jeszcze jednym zrywem doprowadzili do remisu (8:8), a potem oddali prowadzenie i nie odzyskali go do końca. W ataku grali w poprzek boiska, a jedyne prostopadłe do bramki podania to było uparte, wręcz maniakalne szukanie obrotowego. Jeszcze mniej podań trafiało do skrzydłowych, a rzuty z drugiej linii odbijał hiszpański bramkarz Węgrów Jose Manuel Sierra. W efekcie już do przerwy trzeci zespół Europy przegrywał 14:17, choć mógł wyżej gdyby nie kilka udanych interwencji Szmala. Po przerwie koncert Bombaća trwał w najlepsze i w 38. minucie przewaga Picku wynosiła już 6 goli (23:17), a widmo klęski zajrzało w oczy Polaków. Ale jeszcze się nie poddali. Wyglądało, jakby wzięli się w garść, zaczęli odrabiać starty, grali szybciej, bardziej zdecydowanie i choć stosowali te same środki, co wcześniej, to zaczęli się zbliżać do rywala. W 49. było już tylko 28:26 dla Węgrów, a mogło być jeszcze lepiej, ale nadal fatalnie wyglądała gra w obronie. Każdy mały sukces kielczan był bezlitośnie karcony. W końcówce Polaków zatrzymał... Polak. Nasz reprezentacyjny bramkarz Piotr Wyszomirski wszedł na boisko w 54. minucie za Sierrę i obronił rzut karny Karola Bieleckiego, potem jeszcze bombę tego samego zawodnika z drugiej linii! Pięć minut przed końcem Pick wygrywał nadal wysoko 31:26, ale więcej bramek już nie zdobył. 23 sekundy przed końcem Mateusz Jachlewski zdobył kontaktowego gola i choć Węgrzy mieli piłkę, to ją błyskawicznie stracili. Kielczanie zaatakowali i dwie sekundy przed końcem mieli rzut wolny - wiadomo, że z dystansu będzie rzucał Bielecki. Ale Węgrzy mają ostatnio praktykę w stawianiu murów (postawili ogrodzenie przed uchodźcami i imigrantami na granicy z Serbią kilka kilometrów od Segedynu). Mur rąk gospodarzy łatwo jednak zablokował strzał "Koli" i niespodzianka stała się faktem - Vive przegrało na Węgrzech 30:31. W sobotę w 2. kolejce Ligi Mistrzów kielczanie podejmować będą francuskie Montpellier. Leszek Salva MOL Pick Segedyn - Vive Tauron Kielce 31:30 (17:14) MOL Pick: Jose Manuel Sierra, Piotr Wyszomirski - Dean Bombac 11, Jonas Kallman 5, Gabor Ancsin 1, Ferenc Ilyes 2, Petrus Goncalves Dos Santos 4, Zsolt Balogh 1, Marko Curuvija, Elizaga Mndeiga 2, Vladimir Vranjes 4, Szablocs Zubai 1, . Vive Tauron: Sławomir Szmal, Marin Śego - Julen Aginagalde 6, Krzysztof Lijewski 4, Denis Buntić 4, Tobias Reichmann, Mateusz Jachlewski 2, Ivan Cupić 2, Manuel Śtrlek 3, Karol Bielecki 2, Grzegorz Tkaczyk, Michał Jurecki 5, Uros Zorman 2. Sędziowali Oskar Lopez i Angel Ramirez (Hiszpania).