Kielczanie bardzo dobrze rozpoczęli ten mecz, w dziewiątej minucie prowadząc już 6-2, ale później inicjatywa należała już do gospodarzy, którzy w drugiej połowie wygrywali już nawet trzema bramkami. Dopiero w końcówce polska drużyna odrobiła straty, a mogła nawet wygrać, ale rzutu karnego nie wykorzystał Sigvaldii Gudjonsson. - Mimo że cała druga połowa układała się pod dyktando zespołu z Porto, uważam, że to przegrany remis. Przyjechaliśmy tutaj z nastawieniem rewanżu za poprzedni rok i chęci zwycięstwa. Nie jesteśmy zadowoleni z tego, jak potoczyło się to spotkanie, bo mogliśmy zagrać lepiej - przyznał Moryto. - Zdobyliśmy tylko jeden punkt, z tego nie jesteśmy zadowoleni. To był jednak taki mecz, gdzie wszystko było możliwe. Mogliśmy też przegrać lub wygrać. W niektórych momentach zabrakło nam też trochę szczęścia. Mimo wszystko remis na wyjeździe trzeba szanować - dodał trener Tałant Dujszebajew. W szeregach rywali świetnie bronił Alfredo Quintana. Goście mieli problem z zatrzymaniem Miguel Martinsa, który zdobył w całym spotkaniu aż dziewięć bramek. - O końcowym wyniku przesądziła nasza gra w obronie. Nie funkcjonowała współpraca bramka-blok. Popełniliśmy za dużo błędów, przez co straciliśmy dużo bramek. To była przyczyna naszej słabszej postawy - analizował mecz prawoskrzydłowy Łomży Vive. Słabiej tym razem zaprezentowali się bramkarze kieleckiego zespołu. Andreas Wolff z 33 rzutów rywali obronił tylko pięć. Zastępujący go pod koniec pierwszej połowy Mateusz Kornecki odbił tylko jedną piłkę. Natomiast Qiuntana zanotował aż 14 skutecznych interwencji, broniąc niemal z 40-procentową skutecznością. - Zrobiłem zmianę bramkarza w pierwszej połowie. Teraz, po meczu, mogę powiedzieć, że w drugiej części też powinienem to zrobić. Po spotkaniu człowiek jest mądrzejszy. Dalej mamy jednak olbrzymią wiarę w możliwości "Andiego" - zapewnił szkoleniowiec Łomży Vive, który nie ukrywał jednak niedosytu. - Chcieliśmy zdobyć tu dwa punkty, a jeden to jest trochę za mało. Ale teraz trzeba już myśleć o następnych spotkaniach. Walczymy dalej o pierwsze i drugie miejsce w grupie - powiedział Dujszebajew. Mistrz Polski z dziewięcioma punktami jest liderem grupy A, o jeden punkt wyprzedzając niemiecki Flensburg-Handewitt, który rozegrał jeden mecz mniej. Warto dodać, że w grupie, w której występują kielczanie, pozostałe mecze szóstej kolejki zostały przełożone z powodu wykrycia u zawodników drużyn przypadków zachorowań na koronawirusa. - Jesteśmy na pierwszym miejscu. Z tego się bardzo cieszymy, ale mamy świadomość, że straciliśmy już trzy punkty. Jest jeszcze parę rzeczy do poprawy, ale mimo wszystko w przyszłość możemy patrzeć optymistycznie - zaznaczył Moryto. Kolejny mecz w Lidze Mistrzów kielczanie rozegrają już po przerwie na mecze reprezentacji. Mistrz Polski 19 listopada zmierzy się na wyjeździe z Vardarem Skopje. Janusz Majewski