Na najważniejszy mecz w tym roku kielczanie polecieli specjalnie wyczarterowanym odrzutowcem, dzięki czemu pokonanie prawie 1400 km zajęło im niecałe trzy godziny, zamiast dwudziestu spędzonych w autokarze. Na miejscu czekała na nich dodatkowa pomoc - do kilkudziesięciu kibiców jadących autokarem z Kielc dołączyli żołnierze polskiego kontyngentu wojskowego w Bośni, blisko sto osób i wspólnie dopingowali mistrzów Polski. Wsparcie mogło być także siłowe, bo w pewnym momencie atmosfera na trybunach była tak gorąca, że zanosiło się na bijatykę - Macedończycy ukradli kielczanom flagę i na trybuny dla uspokojenia sytuacji weszła policja. Nie mniej emocji było na boisku. Pierwsza połowa przebiegała z lekką przewagą Metalurga. Gospodarze prowadzili nawet trzema golami, ale z trafianiem do kieleckiej siatki mieli spore problemy, bo obrona mistrzów Polski spisywała się jak należy. W ataku swój dzień mieli Krzysztof Lijewski i Uros Zorman. Zwłaszcza Słoweniec czarował indywidualnymi akcjami i zdobywał gole w sytuacji, gdy sędziowie już sygnalizowali grę pasywną. To był zresztą spory problem dla kielczan, bo gdy oni atakowali, to ręce sędziów w górę wędrowały jakoś szybciej, niż gdy o gola starali się gospodarze. To były zresztą jedne z większych obaw kielczan - o poziom sędziowania. Szefem arbitrów w Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej (EHF) jest pochodzący ze Skopje Dragon Nachevski, a sędziowie wyznaczeni na dzisiejszy pojedynek to mało doświadczeni Izraelczycy. Ale obawy okazały się płonne o tyle, że ich wpływ na wynik meczu był niewielki. - Sędziowali dosyć oryginalnie, ale przynajmniej trzymali się przez cały mecz swojej wizji sędziowania - mówił po spotkaniu kielecki kołowy Rastko Stojković. W 15. minucie Metalurg prowadził pierwszy raz trzema golami i to nawet bez swojego asa atutowego bramkarza Darko Stanicia, który wypadł z gry na kilka minut z powodu urazu. W 26. minucie znów różnica wynosiła trzy gole (13-10), ale końcówka pierwszej połowy to popis kielczan. Trzy gole z rzędu, kapitalny gol Zorana i dwie kontry Mateusza Jachlewskiego sprawiły, że do przerwy był remis 13-13. Kielczanom brakowało w pierwszej połowie niewiele - trochę uspokojenia gry i w obronie i ataku. I to wszystko przyszło po zmianie stron. Znakomicie rozpoczął tę część meczu Tomasz Rosiński trafiając trzy razy na otwarcie i pierwszy raz Vive Targi Kielce wyszło na prowadzenie (15-14). Macedończycy zaczęli się gubić, tracili piłkę w atakach zmarnowali dwa rzuty karne, przez kielecką obronę rzadko przebijały się ich rzuty. W ataku pojawił się Michał Jurecki, którego Bogdan Wenta wypuszczał dotąd tylko do obrony, a nie do ataku, czym chyba kompletnie zaskoczył rywala. I "Dzidzia" zrobił swoje, trzy gole, dwie asysty i zaraźliwy ciąg na bramkę. Zaraźliwy dla kolegów, bo w tym momencie kielczanie grali już po profesorsku. Pięć minut przed końcem Vive Targi Kielce wygrywało już 25-20 i gdyby do końca utrzymało gospodarzy w żelaznym uścisku, to końcowa przewaga byłaby koło siedmiu-ośmiu goli. Ale Macedończycy się wyślizgnęli i rzutem na taśmę odrobili trzy gole w końcówce. Wynik 27-25 dla kielczan jest jednak więcej niż znakomity - mistrzowie Polski są już jedną nogą w Final Four Ligi Mistrzów. Do wykonania został drugi krok, tylko nieco łatwiejszy niż pierwszy. W niedzielę o 17 w Hali Legionów rewanżowy pojedynek z Metalurgiem Skopje. Metalurg Skopje - Vive Targi Kielce 25-27 (13-13) Metalurg: Darko Stanić, Nikola Mitrevski - Mladen Rakcević 2, Milan Levov, Vancho Dimovski 2, Renato Vugrinec 5 (1 z karnego), Goce Georgievski 1, Miladin Kozlina, Filip Mirkulovski 4, Velko Markoski 1, Tihomir Doder 1, Naumce Mojsovski 6 (3), Damir Batinović 2, Stefcie Alushovski, Dawid Korazija 1. Trener Lino Ćervar. Kary: 2 minuty (Doder). Vive Targi Kielce: Sławomir Szmal, Venio Losert - Piotr Grabarczyk, Michał Jurecki 3, Thorir Olafsson 1, Karol Bielecki 1, Mateusz Jachlewski 4, Rastko Stojković 2, Krzysztof Lijewski 3, Denis Buntić 2, Delijko Musa 2, Uros Zorman 4, Tomasz Rosiński 4, Ivan Ćupić 1 (1). Trener Bogdan Wenta. Kary: 10 minut (Lijewski, Zorman i 3 x Jurecki - czerwona kartka w 60. minucie). Sędziowali: Shlomo Cohen i Yoram Peretz (Izrael). Widzów 7000. Leszek Salva, Skopje