Mistrzowie Polski zaczęli mecz bardzo dobrze, prowadzili 6-2, kontrolowali sytuację kilka udanych interwencji miał w bramce Andreas Wolf, a w ataku szybka i kombinacyjna gra przynosiła efekty bramkowe. I tak było przez kwadrans. Potem w portugalskiej bramce stanął Alfredo Quintana, który w poprzednim meczu tych drużyn był zaporą nie do przebycia, obronił wtedy bodaj sześć rzutów karnych i był ojcem tamtej niespodzianki. I po paru minutach pokazał, że nic nie stracił ze swoich umiejętności i raz za razem "leczył" polską siódemkę. Zacięta pierwsza połowa zakończyła by się pewnie remisem, gdyby nie proste błędy techniczne kielczan - strata piłki i faul w ataku - i dzięki temu Portugalczycy schodzili do szatni prowadząc 19-17.Taka liczba straconych goli pokazywała gdzie Łomża Vive Kielce ma rezerwy. Bo poza początkowymi obronami Wolffa tym razem Niemiec nie dawał takiego wsparcia drużynie, a drużyna w defensywie nie dawał wsparcia jemu. Do 50. minuty kielczanom nie udawało się dojść rywala - tracili ciągle 2-3 bramki, a jak dochodzili na jedną to tylko na chwilę. Dziurawa obrona była zupełną przeciwnością portugalskiej: twardej, agresywnej i ruchliwej. Niewiele dawali kieleccy kołowi ściśnięci jak śledzie w beczce, nie grali kielczanie ze skrzydłowymi, nie mieli też zbyt dużego rażenia z drugiej linii (chimeryczny Szymon Sićko i brak kontuzjowanego Władysława Kulesza) i w efekcie większość goli zdobywali po sytuacyjnych okazjach i indywidualnych popisach. W końcówce wystarczyło poprawić kilka z tych elementów by wynik zaczął się zmieniać. Przydały się odważne wejścia Branko Vujoivića, zauważenie Artsioma Karaleka na kole i szczypta geniuszu Alexa Dujszebajewa, by w ostatnich czterech minutach kielczanie wychodzili na jednobramkowe prowadzenie. I gdyby nie nadal rozkojarzona obrona to właśnie w tej końcówce Łomża Vive Kielce mogła i powinna przechylić szalę wygranej na swoją stronę. Tak się nie stało, bo już ostatnich 90 sekundach jeszcze dwa razy dał o sobie znać Alfredo Quintana - portugalski bramkarz przy remisie 32-32 obronił karnego rzuconego przez Sigvaldiego Gudjonssona, a potem jeszcze rzut rozpaczy Alexa Dujszebajewa. FC Porto miało z kolei 16 sekund na decydującą akcję ale zbierało się do niej tak, że kielczanie w sumie bez problemów uniemożliwili rywalom rzut. Łomża Vive Kielce pozostaje liderem grupy A, ale też z tego powodu że był to jedyny rozegrany mecz w szóstej kolejce, bo pozostałe zostały odwołane. Liga Mistrzów robi sobie teraz trzy tygodnie wolnego - kielczanie 19 listopada powinni zagrać w Skopje z Vardarem. lech Wyniki 6. kolejki: grupa A FC Porto - Łomża Vive Kielce 32-32 (19-17) Pick Szeged - SG Flensburg-Handewitt przełożony Paris Saint-Germain - Vardar Skopje przełożony Elverum HH - Mieszkow Brześć przełożony M Z R P bramki pkt 1. Łomża Vive Kielce 6 4 1 1 188-168 9 2. SG Flensburg-Handewitt 5 4 0 1 159-153 8 3. FC Porto 6 2 2 2 166-167 6 4. Mieszkow Brześć 5 3 0 2 134-138 6 5. Vardar Skopje 3 1 1 1 78-75 3 6. Paris Saint-Germain 4 1 0 3 127-125 2 7. Elverum HH 4 1 0 3 116-131 2 8. MOL-Pick Szeged 3 0 0 3 66-77 0