Po meczu Polska - Węgry (23:29) powiedzieli: Iwona Niedźwiedź (rozgrywająca reprezentacji Polski): "Nieskuteczność w pierwszej połowie zaważyła na naszej porażce. Na takim turnieju nawet w słabszym okresie gry nie możemy sobie pozwolić na stratę więcej niż dwóch bramek. Na pewno dzisiaj nie pomogłam zespołowi tak jakbym chciała. Naszą główną bolączką jest nieumiejętność wypracowania dogodnej sytuacji dla koleżanki. Szarpiemy się indywidualnie, a na tym poziomie takie samotne wycieczki są skuteczne w dwóch przypadkach na dziesięć prób. Dobija nas jeszcze nieskuteczność". Kim Rasmussen (trener reprezentacji Polski): "Węgierki wyłapywały wszystkie gubione przez nas piłki i wykorzystywały, zwłaszcza w pierwszej połowie, nadarzające się okazje do zdobycia gola. Przed przerwą graliśmy strasznie. Po dziesięciu minutach wydawało się, że wszystko idzie OK. Nagle nastąpiła przemiana. Zawodniczki zamiast w prawo biegły w lewo i odwrotnie. Cała koncepcja gry się rozsypała. Na tym poziomie to niedopuszczalne. Węgierki zbyt łatwo uzyskały przewagę. W drugiej połowie pokazaliśmy charakter i odrobiliśmy część strat. Ale mecz przegraliśmy w pierwszej". Andras Nemeth (trener reprezentacji Węgier): "Decydująca była nasza znakomicie spisująca się obrona w pierwszej połowie. Po przerwie Polki nie miały nic do stracenia i dlatego nie kontrolowaliśmy tak dobrze gry, jak to czyniliśmy w pierwszych 30 minutach". Karolina Kudłacz (kapitan reprezentacji Polski): "Nasz dołek trwa od jakiegoś czasu. Naprawdę dużo o tym ze sobą rozmawiamy i staramy się znaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy. Bo grać w piłkę ręczną potrafimy. Nie wiem, może zbyt mocno się koncentrujemy. Może mamy za duże oczekiwania w stosunku do siebie, za dużo o tym wszystkim myślimy. Może powinnyśmy spuścić z tonu i zagrać na większym luzie. Jesteśmy zablokowane. Jest zbyt dużo osób w ciężkim dołku, żeby jakoś jako zespół z tego wyjść". Monika Stachowska (obrotowa reprezentacji Polski): "Mecz trwa 60, a nie 30 minut. Jeśli się przegrywa siedmioma bramkami po pierwszej połowie, to na tym poziomie praktycznie niemożliwe jest dogonić rywala. Węgierki zabiły nas w pierwszej połowie. Pojutrze z Rosjankami zagramy mecz o nasze być albo nie być w turnieju. To prawdopodobnie ostatnie mistrzostwa w mojej karierze i wraz z koleżankami zrobimy wszystko, żeby nie wyjeżdżać stąd. Ja chcę tu zostać, nie chcę wracać do domu".