- Cieszę się, że wygraliśmy, bo z Serbami mieliśmy na pieńku. Dzisiaj wszystko tak się odbywało, jak w Alicante, też był mecz walki, w którym każda akcja mogła decydować o wyniku. Serbowie też o tym wiedzieli i spodziewaliśmy się właśnie takiego spotkania - opowiada Karol Bielecki, rozgrywający polskiej reprezentacji. W kwietniu ubiegłego roku w Alicante na turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Londynie Polska zremisowała z Serbią tracą gola w ostatniej sekundzie i przegrywając olimpijski awans. - Kończymy z klątwą 2012 roku związaną z Serbią, bo przecież wcześniej jeszcze w styczniu ograli nas na mistrzostwach Europy u siebie. Teraz zaczynamy 2013 rok i piszemy nową historię - mówi "Kola". Przeciwko Serbom Bielecki nie miał najlepszej skuteczności. Zdobył dwa gole, ale na pięć prób. Mimo to, to on miał rzucać w ostatniej akcji. Jego atomowy rzut miał rozstrzygnąć mecz. - Ja miałem skończyć akcję, ale nie miałem takiej możliwości. Dobrze, że "Orzech: (Robert Orzechowski - red) skończył. A ja mogę dziękować trenerowi za zaufanie. Długo czekałem na swoją szanse i tak się denerwowałem, że aż mnie brzuch rozbolał. Wszyscy stworzyliśmy monolit, prawdziwy cement, każdy stawał za każdego. Ta wygrana to coś wspaniałego - powiedział Karol Bielecki. W piątek w turnieju dzień przerwy. W sobotę o 18 Polska zakończy fazę grupową meczem z Koreą Południową. O tym, z jakiego miejsca awansujemy rozstrzygnie zaplanowany na 20.15 mecz Serbów ze Słowenią. Zapraszamy na relację na żywo z meczu Polska - Korea Płd w INTERIA.PL not. lech, Saragossa