Rhein Neckar Loewen jeszcze dwa lata temu był najbardziej polskim klubem poza granicami Polski. Grzegorz Tkaczyk grał w siódemce z Mannheim od 2007, trafił tam razem z Karolem Bieleckim z Magdeburga. Dwa lata wcześniej drużynę zasilił Sławomir Szmal, a w latach 2003-2009 ikoną klubu, jeszcze pod nazwą Kronau Ostringen, był Mariusz Jurasik. Najkrócej grał nad Neckarem Krzysztof Lijewski - tylko sezon 2011/2012. Wszyscy prosto z Niemiec trafili do Kielc: Tkaczyk i Szmal w 2011, Bielecki i Lijewski rok później. Grzegorz Tkaczyk jako jeden z nielicznych nie ukrywa, że jest zadowolony z losowania. - Ale tylko ze względów towarzyskich, bo miło będzie wrócić do klubu, w którym parę lat grałem. Bo pod względem sportowym wszyscy trzej przeciwnicy, na których mogliśmy trafić prezentują ten sam, bardzo wysoki poziom i nie miało większego znaczenia, kogo byśmy wylosowali - mówi kapitan mistrzów Polski. - Czekają nas trudne, twarde i bardzo emocjonujące mecze. "Lwy" są wiceliderem Bundesligi i już to świadczy o skali trudności, jaka nas czeka. W dodatku drugi mecz zagramy na wyjeździe - mówi Tkaczyk. Od czasu, gdy "Lwy" były bardziej polskie, w drużynie zaszło sporo zmian, ale wielu zawodników pozostało. - Został niemiecki trzon zespołu: Uwe Gensheimer, Patrick Groetzki, Olivier Roggisch, Norwego Bjarte Myrhol, Białorusin z rosyjskim paszportem Siergiej Harbok, Serb Zarko Sesum. Ale doszło kilku nowych i znaczących zawodników. Przede wszystkim duński bramkarz Niklas Landin, szwajcarski rozgrywający Andy Schmid, Islandczyk Alexander Petersson czy Szwed Kim Ekdahl du Ritz. Słowem: bardzo mocny przeciwnik i szanse obu drużyn są równe, po 50 procent - opowiada rozgrywający Vive Targów Kielce. lech