Choć Wisła wygrała tylko jedno z ostatnich 19 meczów z kielczanami, choć w finale Superligi 2014 przegrywała 0-2, to nie poddała się. Już w drugim meczu w Kielcach, przegranym po dogrywce zyskała wiarę w to, że może jeszcze odmienić losy rywalizacji. Wiarę zapewne zwiększyło to, że do Płocka kielczanie przyjechali bez Krzysztofa Lijewskiego. Najlepszego prawego rozgrywającego mistrzostw Europy wykluczył uraz ścięgna Achillesa, a ile znaczy dla mistrzów Polski, nie trzeba nikogo przekonywać. Próbował go zastąpić Denis Buntić, zawodnik który sezon ma - delikatnie mówiąc średni, ale w finale spisuje się bez zarzutu. W sobotę to on był najskuteczniejszym graczem kielczan w pierwszej połowie zdobywając cztery bramki. Ale zarówno on, jak i reszta kieleckich rozgrywających sprawiała wrażenie mocno rozkojarzonych bardzo agresywną obroną płocczan. To gospodarze dominowali w pierwszej połowie i to wyraźnie. Bardzo dobra obrona i skuteczny atak pozwalały "nafciarzom" prowadzić niemal cały czas. Po dziesięciu minutach było już 7-4, a potem trzybramkową przewagę utrzymywali do 22. minuty. Kapitalnie spisywał się Mariusz Jurkiewicz. Reprezentant Polski zdobył pięć goli i zaliczył dwie asysty i tak naprawdę nie było na niego sposobu. W 26. minucie kielczanie doprowadzili do remisu po bramce Grzegorza Tkaczyka (12-12) i już do końca pierwszej połowy oba zespoły odpowiadały golem na gol. Poziom pierwszych 30 minut był niezwykle wysoki, oba zespoły grały dobrze w obronie, a w ataku do pewnych sytuacji. Co ciekawe, radziły sobie też niemal kompletnie bez bramkarzy. To zadziwiające, ale trzech znakomitych bramkarzy - Marin Śego, Sławomir Szmal i Marcin Wichary - w sumie odbiło w pierwszej połowie zaledwie 4 rzuty! I to takie średnie. Pierwszy obudził się w płockiej bramce "Wichura", a miało to miejsce dopiero w 24. minucie po rzucie z koła Julena Aginagalde. "Kasa" dołączył w 28. minucie, ale rzut Valentina Ghionei był ze skrzydła z trudnej pozycji, a trzecia udana interwencja to znów Wichary broniący rzut Tkaczyka. Jak na ten poziom bramkarzy i poziom obrony to zaskakujące statystyki. Ale taka sytuacja nie mogła trwać wiecznie, a to który bramkarz obudzi się pierwsze mogło mieć kluczowe znaczenie dla losów meczu. I tak się rzeczywiście stało. Co prawda pierwszy trzy rzuty odbił Szmal, ale w 37. minucie swój koncert rozpoczął Wichary. Obronił dwa kolejne rzuty karne w minutę, Karola Bieleckiego i Grzegorz Tkaczyka. W tym momencie był remis 16-16 i szala zaczynała się przechylać na stronę Płocka. Jeszcze był remis (po 18 i po 19), jeszcze odbijał Szmal, ale do Wicharego w bramce dołączył kolejny języczek u wagi. Mariusz Jurkiewicz rozgrywał mecz genialny, zdobył 11 goli na 12 rzutów. W ataku wychodziło mu wszystko, a jego kolegom prawie wszystko. Za to kielczanie jakby cały czas tym samym tempem, tym samym sposobem z pierwszej połowy: za wolno, zbyt schematycznie. O ile wynik był nie rozstrzygnięty (do 48. minuty), można to było zrozumieć, bo szansa na wygraną ciągle była, czyli taktyka się sprawdzała. Ale po mistrzach Polski można oczekiwać więcej niż czekanie na błędy i zmęczenie gospodarzy. I to się srodze na nich zemściło. To Wisła grała z błyskiem i polotem, ambitnie i walecznie. A w dodatku "odjechała" w ostatnich 10 minutach gościom, którzy już nie zdążyli zareagować. W rywalizacji do trzech zwycięstw Kielce prowadzą, ale już tylko 2-1. Czwarty mecz w niedzielę o 17.30 także w Orlen Arenie. Jeśli Wisła znów wygra, rywalizacja wróci w środę do Kielc. Autor: Leszek Salva Finał: Orlen Wisła Płock - Vive Targi Kielce 31-27 (15-14) Stan rywalizacji (do trzech zwycięstw): 1-2. Orlen: Marin Sego, Marcin Wichary - Petar Nenadic 5, Kamil Syprzak 2, Adam Wiśniewski 2, Mariusz Jurkiewicz 11, Ivan Nikcevic 3, Valentin Ghionea 1, Muhamed Toromanovic 2, Marcin Lijewski 2, Nikola Eklemovic 2, Angel Montoro 1, Zbigniew Kwiatkowski, Janko Kevic. Vive: Sławomir Szmal, Venio Losert - Denis Buntic 6, Julen Aguinagalde 1, Manuel Strlek, Piotr Chrapkowski 3, Michał Jurecki, Thorir Olafsson 3, Tomasz Rosiński, Ivan Cupic 4, Karol Bielecki 7, Piotr Grabarczyk, Grzegorz Tkaczyk 1, Zelijko Musa, Uros Zorman 2. Sędziowie: Krzysztof Bąk i Kamil Ciesielski z Zielonej Góry. Widzów: 5,5 tys. (komplet).