W pierwszej połowie Polacy zastosowali perfekcyjną zasłonę dymną przed najgroźniejszym przeciwnikiem - Portugalią, z którą zmierzą się w niedzielę. Próbowali udowodnić, że w chwili próby gubią się, rozkojarzają, nie potrafią się skoncentrować. Nie potrafili przeprowadzić porządnej akcji zespołowej, popełniali błędy indywidualne. Trzecia drużyna ubiegłorocznego turnieju dla najsłabszych w piłce ręcznej krajów udowadniała, że żaden mecz sam się nie wygra. Po kwadransie Kosowo prowadziło 7-4 i choć zagrożenia dla późniejszego zwycięstwa Polaków nie było na horyzoncie widać, to, mówiąc już całkiem poważnie, niemoc polskiego zespołu była irytująca. Z mocniejszym przeciwnikiem wynik mógłby już wyglądać gorzej, na przykład siedmioma golami w plecy i rozpoczęłaby się dramatyczna pogoń. A takim silniejszym przeciwnikiem może być w niedzielę Portugalia i w tym najważniejszym meczu turnieju na takie fragmenty pozwolić sobie nie będzie można. Po trzybramkowej przewadze rywali Polacy wzięli się trochę bardziej za grę i efekty przyszły szybko, bo w 23 minucie wyszli na prowadzenie 11-10. Słabego na początku meczu Piotra Wyszomirskiego w bramce zmienił Adam Morawski i dołożył kilka bardzo potrzebnych i udanych interwencji. Wystarczyło wykorzystywać najbardziej oczywiste umiejętności naszych graczy, jak wzrost i rzut Tomasza Gębali, posturę Kamila Syprzaka i trochę podkręcić tempo akcji, by wynik przestał wyglądać tak wstydliwie jak w pierwszym kwadransie. Do przerwy Polska prowadziła 13-12 ale wyrównana połowa z takim zespołem jak Kosowo to jednak skrajny minimalizm. W drugiej połowie wszystko wróciło do normy, czyli sytuacji w której nawet odmłodzona, odnowiona i zbierająca doświadczenie polska drużyna radzi sobie bez najmniejszych problemów z takim przeciwnikiem. Nadal skuteczny był Arkadiusz Moryto, który w całym meczu zdobył 10 bramek. Dołożył swoje Rafał Przybylski, a w bramce nadal odbijał Adam Morawski. To wystarczyło, by drugą połowę wygrać 17-7, a cały mecz 30-19. Można było wyżej i trzeba było wyżej, bo w przypadku remisu z Portugalią, prawda że mało prawdopodobnym, ale jednak możliwym, decydować będą rozmiary zwycięstw obu drużyn nad Kosowem i Cyprem. Ale to w tej chwili problem hipotetyczny, bo z Portugalią trzeba po prostu wygrać. W sobotę o 21.30 w Povoa de Varzim Polska zagra z Cyprem, a pojedynek z Portugalią w niedzielę o 19 czasu polskiego. lech Polska - Kosowo 30-19 (13-12) Polska: Piotr Wyszomirski, Adam Morawski - Arkadiusz Moryto 10, Rafał Przybylski 5, Kamil Syprzak 4, Tomasz Gębala 2, Paweł Genda 2, Adrian Nogowski 2, Piotr Chrapkowski 1, Łukasz Gierak 1, Stanisław Makowiejew 1, Paweł Paczkowski 1 oraz Maciej Gębala, Kamil Krieger. Kosowo: Gerbeschi, Berisha - Abdullahi, Ahmeti, Beshiri, Dedaj, Hohxa, Jupa, Krasniqi, Quni, Ramosaj, Dre. Tahirukaj, Dri. Tahirukaj, Terziqi, Xhafolli, Zherka.