Kieleckie szczypiornistki po raz pierwszy w tym sezonie schodziły z parkietu z uśmiechem na twarzy. W meczu dwóch beniaminków rozgrywek Korona pokonała Ruch Chorzów, ale losy spotkania ważyły się do ostatnich sekund. "W drugiej połowie prowadziłyśmy już różnicą pięciu bramek, ale niepotrzebnie pozwoliłyśmy rywalkom wrócić do gry. Na szczęście w końcówce utrzymałyśmy nerwy na wodzy" - dodała zdobywczyni dziewięciu bramek w tym meczu Honorata Syncerz. Jedną z bohaterek Korony w tym pojedynku była Aleksandra Orowicz. Młoda bramkarka przy wyniku 34:33 dla kieleckiej drużyny, popisała się dwiema świetnymi interwencjami. "Kiedy wchodziłam do bramki trener powiedział do mnie, że jak odbiję dwie piłki to wygramy. Wzięłam sobie jego słowa dosłownie do serca. Były już spotkania, w których broniłam więcej piłek, ale to nie ma znaczenia. Liczy się tylko to, że po tych dziewięciu porażkach w końcu wygrałyśmy" - dodała uśmiechnięta Orowicz. Trener Korony podkreślił po spotkaniu, że kluczem do sukcesu była zespołowa gra jego podopiecznych w ataku. "Pod tym względem zagraliśmy najlepszy mecz w tym sezonie. To powinno być dla nas wskazówką na kolejne pojedynki. Czekaliśmy na te pierwsze punkty z utęsknieniem. Teraz powinno się nam grać zdecydowanie łatwiej" - podkreślił Popowicz. W ostatnim tegorocznym spotkaniu w najbliższą sobotę kielczanki zagrają na wyjeździe z KPR Jelenia Góra. "Przełamałyśmy się u siebie, teraz czas na wyjazdowe zwycięstwo. Rywalki są na pewno w naszym zasięgu. Chcemy pójść za ciosem" - zapowiedziała Syncerz. Mimo zwycięstwa Korona po dziesięciu kolejkach z trzema punktami na koncie nadal zajmuje ostatnią lokatę. Niedzielny rywal kielczanek Ruch ma punkt więcej i jest 10. w tabeli. (PAP) Janusz Majewski