Karkut przyznała we wtorek, że z zespołem Węgier "Biało-czerwonym" nigdy nie grało się łatwo, ale z pewnością nie są to też rywale nie do pokonania. - W poniedziałkowym meczu zabrakło determinacji i woli walki w obronie. Węgrzy zacieśniali środek i ciężko się grało, ale też był to chyba taki dzień, kiedy zwyczajnie nie szło - oceniła. Trenerka zauważyła, że o ile pierwsza połowa spotkania była jeszcze dość wyrównana, a Polacy mieli możliwość wyjścia i utrzymania 2-3 bramkowego prowadzenia, to po kilku nieudanych kontrach Węgrzy zdołali uspokoić grę i wynik zaczął oscylować na granicy remisu. - Przestój na początku drugiej połowy spowodował, że rywale przejęli inicjatywę, ale w takich spotkaniach trzeba walczyć do końca. Słaba gra w pierwszych minutach po przerwie zdarzała się naszej drużynie przez cały turniej i nie wiem jaka była tego przyczyna. Tym razem to nas dobiło - dodała. Oceniając postawę reprezentacji na mistrzostwach Karkut przyznała, że choć zawodnicy nie byli w najlepsze formie, to jednak początkowo wszystko się udawało "i miałam nadzieję, że w miarę trwania turnieju będą sobie radzić coraz lepiej". - Zabrakło chyba "zimnej głowy" i zróżnicowanej taktyki, bo momentami graliśmy tylko jedną zagrywkę, a gdy przestawała działać, nie było skutecznego planu awaryjnego. Nie za bardzo było widać skrzydła i rzut z drugiej linii - tłumaczyła b. reprezentantka Polski. - Nie chciałabym jednak, żeby po tych mistrzostwach drużynę opluto i podjęto zbyt pochopne decyzje. Mieliśmy przed tym turniejem większe apetyty, ale niektóre elementy nie pozwoliły na ich realizację. Teraz przed nami kolejne wielkie imprezy, dlatego nie wolno się obrażać, tylko trzeba wyciągnąć mądre wnioski i zacząć się do nich przygotowywać - zakończyła.