- W sobotę po raz pierwszy nie będziemy grali w tym turnieju na końcu, więc najpierw musimy wykonać naszą robotę - wygrać z Koreą Płd., a potem czekać na pozostałe rozstrzygnięcia - powiedział w przeddzień meczu 51-letni szkoleniowiec. Rywalizację w grupie zakończy spotkanie Serbia - Słowenia, które zadecyduje o końcowej kolejności w tabeli. Pomimo czwartkowego zwycięstwa nad Serbią 25-24 Biegler nadal uznaje ten zespół za faworyta grupy. - W dalszym ciągu uważam, że Serbia jest mocniejszym zespołem od Słowenii. Ale widać, co się dzieje na tych mistrzostwach: przegrywamy ze Słowenią, a potem pokonujemy Serbię - przypomniał. W pojedynku z Koreańczykami (początek o godz. 18) jego podopieczni w dalszym ciągu mają się skupić na uważnej grze w obronie. - W meczu z Koreą znów musimy zagrać uważnie w obronie. Konsekwentnie rozgrywać piłkę w ataku. Oni są bardzo szybcy. Nie są zbyt mocni w rzutach z dystansu, ale są bardzo nieustępliwi i cały czas grają w jednym rytmie - ocenił. Mówiąc o grze obronnej swojego teamu szkoleniowiec zwrócił uwagę na problemy, jakie pojawiły się w spotkaniu z Serbami. - Z Serbią mieliśmy na początku trochę kłopotów z obrotowym. Najpierw próbowałem wprowadzać do gry nowych zawodników, ale to nie dawało rezultatu, więc zmieniłem ustawienie defensywy i to dopiero zaczęło funkcjonować - przypomniał. Pytany, czy nie przeżywał chwil zwątpienia w meczu z Serbią, w którym rywale prowadzili już nawet różnicą pięciu bramek, stanowczo zaprzeczył. - Cały czas zespół musi dążyć do zwycięstwa, nawet jak przegrywa pięcioma bramkami. Kiedy przegrywaliśmy ze Słowenią też uspokajałem zawodników, że wszystko będzie OK. Gdy rywale wygrywali dwoma bramkami ciągle im powtarzałem, że to jeszcze nic strasznego, mamy dziesięć minut, jeszcze wszystko się ułoży, ale w tym przypadku się nie ułożyło. Z Serbią zakończenie było z kolei dla nas bardzo szczęśliwe. Jako trener przez cały mecz szukam takiego wyjścia z sytuacji, aby zwyciężyć. Ciężko pracujemy na te dwa punkty i nikt nie wychodzi na boisko, żeby zostać pokonanym - podkreślił. Niemiecki trener "Biało-czerwonych" bardzo się cieszy, że w ekspresowym tempie do drużyny mogli dołączyć Marcin Lijewski i Piotr Grabarczyk, którzy zagrali już w ostatnim meczu. - Jestem naprawdę szczęśliwy, że Lijewski i +Grabar+ są z nami. Ludzie nie zdają sobie sprawy, w jakiej znaleźliśmy się sytuacji. Straciliśmy dwóch graczy, Mariusza Jurkiewicza i Michała Chodarę. To były nagłe wypadki, więc dobrze, że międzynarodowa federacja (IHF) wprowadziła taki przepis, który pozwala na wymianę w trakcie turnieju dwóch zawodników. Do zmiany doszło dzięki pomocy związku i klubów naprawdę błyskawicznie. Teraz znowu budujemy nowy zespół i myślę, że obaj będą mieli coraz więcej do powiedzenia - zakończył Biegler. Z Saragossy Cezary Osmycki INTERIA.PL zaprasza na relację na żywo z meczu pomiędzy Polską a Koreą Południową