W swoich drugim meczu podczas mistrzostw Europy w piłce ręcznej prowadzona przez Marcina Lijewskiego reprezentacja Polski przegrała ze Słowenią 25:32. Taki wynik oznacza, że "Biało-Czerwoni" stracili szansę na awans do kolejnej fazy turnieju. Nie pomógł nawet powrót Michała Daszka, na którego kibice reprezentacji Polski bardzo mocno liczyli. Zawodnik Wisły Płock miał kłopoty ze zdrowiem, nie mógł wystąpić w meczu z Norwegią, a pierwszy trening z kolegami odbył dopiero na dzień przed starciem ze Słowenią. Mimo to zaprezentował się nieźle, choć po meczu nie krył rozczarowania, że to wszystko się tak potoczyło. Wróciły stare grzechy Polaków Przed spotkaniem nasi zawodnicy zapowiadali, że są maksymalnie zmotywowani i wyciągnęli odpowiednie wnioski. Niestety, chociaż nasza gra w ataku wyglądała lepiej niż w starciu z Norwegami, to jednak pojawiły się kłopoty w obronie i nadal zbyt często dawaliśmy rywalom okazję do kontry. I skończyło się niestety bolesną porażką. "Wróciły grzechy z meczu z Norwegami. Niby lepiej się rozumiem w ataku, ale tego zupełnie nie widać" - spuentował Daszek, nie ukrywający smutku po tym spotkaniu.