Najważniejsza zmiana polega na tym, że Maciej Skorża przestaje być tylko i wyłącznie trenerem, ale staje się również menedżerem. To od jego decyzji będzie zależało, kogo klub kupi, a kogo sprzeda. Pierwsze ruchy Skorży-menedżera, to zatrudnienie w roli skautów Wisły Edwarda Klejndinsta (Skorża współpracował z nim w reprezentacji Pawła Janasa, pan Edward prowadził też z różnym skutkiem reprezentacje młodzieżowe) i Josefa Csaplara (czeski szkoleniowiec, były trener m.in. Slovana Liberec, Panioniosu Ateny, Wisły Płock, a ostatnio skaut Evertonu). W tej sytuacji spada znaczenie dyrektora sportowego Jacka Bednarza, którego rola ograniczy się do załatwiania formalności transferowych, lub obserwowania piłkarzy. Nie wiadomo zresztą, czy Bednarz na dłużej zagrzeje miejsca w Wiśle. Od rady nadzorczej dostał propozycję nie do odrzucenia: dalsza praca za połowę dotychczasowych zarobków albo "do widzenia". Przed podobnym wyborem stanął też prezes Marek Wilczek, którego ma zastąpić były dyrektor sportowy Grzegorz Mielcarski. Na obniżenie apanaży, tyle że o 10, a nie o 50 procent, zgodził się już sztab szkoleniowy, ze Skorżą na czele. Atmosfera w szatni Wisły poprawiła się w ostatnich dniach. Zbawienne dla niej stało się spotkanie rady drużyny z właścicielem klubu - Bogusławem Cupiałem. "Zdaliśmy sobie sprawę z tego, jak bardzo prezesowi zależało na awansie do Ligi Mistrzów. Teraz prezes ma żal do nas nie o to, że naraziliśmy jego klub na straty finansowe, tylko głównie o to, że spotkał go zwykły sportowy zawód" - relacjonował spotkanie z Cupiałem jeden z piłkarzy. Rada drużyny przysięgła sobie odkupić winy, zdobywając mistrzostwo Polski, by za rok skuteczniej powalczyć o LM. Potwierdzają się informacje, że Radosław Sobolewski ma w kontrakcie zapis umożliwiający mu odejście z klubu na skutek braku awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów, bądź Ligi Europejskiej. "Sobol" nie zamierza jednak z niego skorzystać. I nie dlatego, że nikt go nie chce (ma kilka zagranicznych ofert). Największy wojownik Wisły zamierza pomóc zespołowi w zmazaniu plamy po Levadii, a oznacza to rok ciężkiej pracy i wygrywania meczu za meczem. "Szczurem" uciekającym z może nie tonącego, ale poszkodowanego okrętu nie chce być też Paweł Brożek. "Brozio" czuje się związany z Wisłą, ale też ma świadomość, że w obecnej formie, bez szybkości, nie miałby szans powodzenia nie tylko w Fulham, ale też w żadnym klubie Premier League. Czytaj też: Wisła wszystko wyjaśniła Piłkarze Wisły na dywaniku Co powiedział Skorża? Rzucili Skorży koło!