Dla piłkarzy "Pasów" będzie to kolejny mecz o "wszystko". Po 11 kolejkach zajmują przecież dopiero 14. miejsce w tabeli, tuż na strefą spadkową. INTERIA.PL: Co panu mówi zwrot stałe fragmenty gry? ŁUKASZ DERBICH, obrońca Cracovii: - To jest nasz mankament i to już od dłuższego czasu. Z tym elementem mieliśmy problemy jeszcze w ubiegłym sezonie. Niestety, koszmar wrócił i tracimy bramki. I tak jest w prawie każdym z ostatnich pojedynków. Jedynym wyjątkiem było spotkanie z Jagiellonią Białystok, w którym padł bezbramkowy remis. - Ćwiczymy te sytuacje na treningach, ale później w meczu nie wiem czy jest to brak koncentracji, czy nieścisłość w kryciu, przytrafiają nam się przykre błędy. Napastnicy też nie pomagają, bo nie strzelają goli, ostatnio robił to tylko pomocnik Mariusz Sacha. - Dokładnie. Nasza skuteczność jest słaba. Stwarzamy sobie sytuacje, ale nie możemy nic strzelić. Trzeba zapytać się napastników, jak oni to widzą, bo na razie nie jest zbyt fajnie. Czyli, jaki jest większy mankament Cracovii w tym momencie - gra w obronie, czy w ataku? - Broni się cały zespół i cały zespół atakuje. Trenujemy to w tygodniu, ale nie przekłada się to na mecz. Musimy w końcu się przełamać, coś strzelić, a z tyłu zagrać na "zero". Darek Pawlusiński też czeka na przełamanie, z kolei Arek Baran powiedział mi, nieważny styl, ważne, aby wygrać. - Zgadzam się. Nieważny styl, ważne są trzy punkty. Nieważne też kto strzeli, może być nawet samobójcza bramka, ale trzeba wygrać i w końcu poprawić swoje morale i pozycję w tabeli. Rozmawiał: Paweł Pieprzyca