W efekcie o kilkadziesiąt minut opóźniła się ceremonia wręczenia pamiątkowych medali piłkarzom Lecha, a później Pucharu Polski zawodnikom Legii. Problemy rozpoczęły się już przed ostatnim rzutem karnym Jakuba Wawrzyniaka - szalikowcy Legii minęli bezradnie patrzącą ochronę i zanim obrońca Legii zdołał oddać strzał, byli gotowi do przeskoczenia reklam za bramką i wbiegnięcia na murawę. Tak tez się stało. Na murawę wbiegli kolejni fani stołecznej drużyny - w sumie było ich kilkuset. Początkowo cieszyli się z piłkarzami, później zaczęli atakować policję. W kierunku służb mundurowych poleciały race. Ucierpiał także sprzęt telewizyjny, a jeden z operatorów TVP został powalony na murawę. Gdy policja próbowała zepchnąć pseudokibiców z powrotem na trybuny, poleciały na nią petardy hukowe i kosze na śmieci. Gdy udało się zaprowadzić względny porządek z warszawską częścią widowni, do akcji wkroczyli chuligani z Poznania. Oni też zaatakowali policję - ta odpowiedziała gazem łzawiącym i zepchnęła bandytów w szalikach i kominiarkach na trybunę. Rozjuszeni chuligani zaczęli rzucać czym popadło - rozebrali ogrodzenie, wyrwali stadionowe głośniki, zaczęli niszczyć krzesełka i rzucać nimi w kierunku policji. Straty wyrządzone przez pseudokibiców z pewnością będą musiały pokryć oba kluby. Dopiero gdy sytuację udało się opanować, dokończono ceremonię dekoracji sędziów i obu zespołów. Była krótsza niż zwykle - piłkarze Lecha i Legii szybko wrócili do szatni. W zabezpieczeniu finałowego meczu o Puchar Polski brało udział 1300 policjantów, w tym 600 z Warszawy, Poznania, Olsztyna, Łodzi i Białegostoku. Do akcji włączono także 38 psów służbowych z przewodnikami oraz dwa helikoptery z Komendy Głównej Policji i Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. *** "Chcemy sprawiedliwości, czy to wiele? Być traktowani jak normalni obywatele!!!" czy "Donald - premier Wybiórczej czy obywateli?" - takie hasła wywiesili na początku spotkania kibice Legii Warszawa na swoich sektorach. Dogadali się z szalikowcami z Poznania i wszyscy opuścili trybuny. Normalny obywatel gdy popełni przestępstwo: niszczy cudzą własność, atakuje policjanta czy zakłóca porządek - jest karany. Kibic zaczyna widzieć spisek przeciwko niemu. Rząd powinien zareagować i pokazać, że dba o interesy obywateli. Tych normalnych obywateli, którzy chcą w spokoju oglądać mecz i bezpiecznie wyjść ze stadionu. Niech ten finał w Bydgoszczy ostatecznie przekona polityków, że natychmiast trzeba zmienić prawo - tak jak zrobiono z hazardem czy dopalaczami. Takie prawo, które rzeczywiście będzie egzekwowane, a nie ośmieszane. Andrzej Grupa, Bydgoszcz