Ten pierwszy powiedział w piątek wieczorem: "Dałem Greniowi zapałkę, a on podpalił las". Las płonie w najlepsze. Pytanie, co zrobią politycy, a może raczej co zrobią prokuratorzy? Co zrobi Centralne Biuro Antykorupcyjne, czy też Centralne Biuro Śledcze... Ten, który sprokurował aferę, Grzegorz Kulikowski, powiedział mi w piątek wieczorem: "Boli mnie serce. Sam nie zdawałem sobie sprawy, jakie to wywoła wrażenie". Tak naprawdę Kulikowski usunął w cień Gromosława Cz., byłego szefa UOP, podejrzanego o łapówkę. W piątek jego nazwisko wymieniano półgębkiem, ale to tak naprawdę ten człowiek stoi za aferą, która właśnie przetacza się przez media. I końca nie widać. Nagrań całe mnóstwo Kulikowski trzy ostatnie lata spędził w stresie, walcząc z sekretarzem generalnym PZPN Zdzisławem Kręciną. Kulikowski przyznaje: "Gdy Lato wygrał wybory, Kręcina miał odejść. Jednak omamił Grzesia błyskawicznie. Chciałem pokazać prawdziwe oblicze Kręciny i stąd te nagrania". Ludzie zorientowani w sprawie twierdzą, że nagrań jest całe mnóstwo. Że Kulikowski nagrywał od wielu miesięcy, mówi się, że nawet od dwóch lat. Wszystkich w PZPN. Ktoś psioczył na Latę, proszę bardzo. Ktoś miał coś do kogoś, dlaczego nie? Ktoś miał coś do załatwienia, jak najbardziej! Kulikowski zaopatrzył się w sprzęt, niczym James Bond. A to długopis z kamerą i nagrywarką, a to futerał od okularów, czy też zapalniczka. Dziś takie gadżety nie są specjalne kosztowne. Że można wywołać wielką aferę kogoś nagrywając przekonał Adam Michnik, który na dwa magnetofony nagrał Lwa Rywina... Zobacz nagranie wideo Grzegorza Laty: Kulikowski nie mógł znieść Kręciny, który pojawił się w PZPN-ie już w lat osiemdziesiątych. Zatrudniony został w 1983 roku za Włodzimierza Reczka, pracował za Edwarda Brzostowskiego, cieszył się zaufaniem prezesa Zbigniewa Jabłońskiego, a później Jerzego Domańskiego, rzecz jasna również Kazimierza Górskiego, a następnie Mariana Dziurowicza. Świetnie się czuł u Michała Listkiewicza. Nie straszni mu byli kuratorzy, Wiesław Pakoca, Andrzej Rusko, Marcin Wojcieszak, czy Robert Zawłocki. Wydawało się jednak, że wraz ze zwycięstwem Laty, przyszedł kres Kręciny. Nic podobnego. Obaj dogadali się przed wyborami. Kręcina zapewnił Latę, że w drugiej turze go poprze. Do drugiej tury jesienią 2008 roku nie doszło. Lato wygrał już po pierwszym liczeniu głosów. Zbigniew Boniek otrzymał najmniej głosów. Jednak Lato nie odsunął Kręciny. Sekretarz generalny PZPN znał wszystkich i wszystko, wszystkie mechanizmy, wszystkie niuanse. Znał też ludzi w UEFA i FIFA. Obradował z nimi, a także pił od kilkunastu lat. Niedawno z dumą opowiadał anegdotę, że kiedyś zasiadł z Leo Beenhakkerem oraz Guusem Hiddinkiem, dwoma Holendrami, którzy prowadzili wówczas reprezentację Polski i Rosji. Beenhakker po kilku godzinach poszedł spać. Hiddink trzymał się jeszcze długo. Kręcina relacjonował: "Kiedy spotkaliśmy się na śniadaniu, Guus powiedział do Leo: Jeśli twoi piłkarze będą mieli taką kondycję, jak twój sekretarz, to będziesz wygrywał wszystko w cuglach". "Jestem tylko urzędnikiem" 57-letni Kręcina to góral z Żywca. Ambitny, zdolny, z reguły sympatyczny dla otoczenia. Gdy ktoś przekraczał próg siedziby PZPN-u, zawsze znalazł czas na kawę - czy to w Alejach Ujazdowskich, czy na Miodowej, czy też na Bitwy Warszawskiej. Zmieniały się siedziby, a Kręcina trwał na stanowisku - najpierw zastępcy sekretarza generalnego, a później już sekretarza generalnego PZPN. Mówił o sobie: "Jestem tylko urzędnikiem". Jednak jego władza była gigantyczna. Listkiewicz, który był prezesem prawie dziesięć lat, w podróżach służbowych spędzał po 200 dni w roku. Tymczasem Zdzisław w związku był zawsze. Z kolei Lato był na niego po prostu zdany. To Kazimierzowi Greniowi zdawało się, że może zastąpić Kręcinę w roli sekretarza generalnego. Lato szybko wyprowadził z błędu prezesa Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej. A później wyeliminował go koncertowo. Za nic miał pomoc w kampanii. Trochę wyżej cenił tego, który miał wyłożyć pieniądze na kampanię - Kulikowskiego. Jego firma transportowa podpisała umowę z PZPN na wynajem autokarów. Jednak Kręcina i tak ją obchodził. Doprowadzało to Kulikowskiego do białej gorączki. Poszedł na wojnę z sekretarzem. A że był wpuszczany do jego gabinetu? Chodził tam zawsze - od kilkunastu lat. Tak było za Listkiewicza, tak było za Laty. Kulikowski w PZPN-ie ciągle odgrywał mniejszą lub większą rolę. To że w tygodniu na pięć dni roboczych w PZPN był z trzy razy, nikogo nie dziwiło. To była niewątpliwie "szara eminencja " PZPN. Kulikowski mówi: "Teraz jestem czarną owcą". Nagrania od Kulikowskiego otrzymał Bogdan Duraj. Jednak sam Kulikowski przyznaje: "Miały trafić do Grenia. Sądziłem jednak, że zapozna z nimi tylko delegatów na walne zgromadzenie". Jednak Greń nie zamierzał niczego ukrywać przed mediami. Kulikowski, trochę roztrzęsiony, mówi: "Dałem Greniowi zapałkę, a podpalił las". Już od tygodni żył w wielkim stresie. Od tygodni prowadził gorące rozmowy z szefami PZPN. Gdzieś w tych rozmowach uczestniczył również właściciel agencji ochroniarskiej, która współpracuje z PZPN, Sylwester Zubrzycki. Coraz więcej osób wiedziało, że istnieją nagrania. W PZPN narodził się pomysł, aby uprzedzić Kulikowskiego - złożyć doniesienie do prokuratury w sprawie szantażu z jego strony. Jednak zabrakło odwagi. Czyżby Lato i Kręcina nie byli pewni, czym tak naprawdę dysponuje Kulikowski? Jak długo ich nagrywał? I co tak naprawdę uwiecznił? Posłuchaj pozostałych materiałów w tej sprawie, to których dotarł RMF24.pl: