- Szczerze mówiąc myślałem, że Groclin się potknie i to mistrzostwo dzisiaj sobie zapewnimy - powiedział po meczu "Żuraw". "Białej Gwieździe" brakuje jednego punktu, aby po raz trzeci z rzędu zdobyć tytuł. - Jak to jest być kapitanem drużyny, która śrubuje takie fantastyczne rekordy w lidze (49 kolejnych meczów bez porażki na własnym boisku i 38 kolejnych spotkań w lidze bez porażki)? - Bez przesady. Ja jestem takim samym człowiekiem, jak koledzy z zespołu i razem te rekordy śrubujemy. Każdy z nas ma na pewno jakiś wkład w to fantastyczne osiągnięcie. Mogę powiedzieć, że jest naprawdę fajnie, miło i sympatycznie. - Te dwie bramki, które pan dzisiaj strzelił zamkną usta krytykom, którzy mówią, że jest już pan myślami przy letnim transferze? - Ja nie myślę w ten sposób. Jeżeli ktoś naprawdę w ten sposób myśli, to jest idiotą. Strzelam bramki, bo od tego jestem, a to że nie w każdym meczu uda mi się trafić do siatki, to normalne, bo nikt nie jest doskonały. Każdy mecz jest inny, do tego dochodzi zmęczenie, które jest już odczuwalne. - Czy wasza dobra współpraca z Markiem Zieńczukiem jest efektem waszej pracy na treningach, czy to dzieło przypadku? - Wiadomo, że Marek na lewej pomocy miał zapełnić lukę po odejściu Kosowskiego. Trzeba przyznać, że się bardzo dobrze wywiązuje z tego zadania. On wie jaki jest mój sposób gry, ja też wiem, jaką on potrafi rzucić piłkę i te akcje nam w miarę dobrze wychodzą. - Wszystko wygląda na to, że będziecie świętowali tytuł mistrzowski w Warszawie. Czy nie żałujecie, że to nie stało się dzisiaj? - Szczerze mówiąc tak, bo myślałem, że Groclin się potknie i to mistrzostwo dzisiaj sobie zapewnimy. Trudno, widocznie tak miało być. Ja już kiedyś mistrzostwo zdobywałem na Legii. Na pewno nie jest to miłe dla przeciwnika. Jednak nic jeszcze nie jest przesądzone, choć chcę wyraźnie powiedzieć, że jedziemy do Warszawy po zwycięstwo. Andrzej Łukaszewicz, Kraków