Pomocnik Amiki Wronki nie potrafi nadal przeboleć faktu, w jaki sposób jego drużyna straciła dwie bramki w końcowych minutach szlagierowego meczu z Wisłą. - Jeszcze do teraz nie wiem jak to się stało. Po prostu zrobiliśmy dwa błędy, które Wisła wykorzystała. Tak to już bywa w piłce. Zabrakło nam osiem minut do pełni szczęścia. Przyznam szczerze, że nawet wynik remisowy satysfakcjonowałby nas, bo nasza strata do Wisły nie uległaby zmianie - stwierdził Zieńczuk, który zapewnia, że jego koledzy nie załamują rąk. - Nikt do nikogo nie miał pretensji. Byliśmy strasznie wściekli. Ale już w drodze do domu stwierdziliśmy, że nie wszystko jeszcze stracone. W naszej sytuacji walka o udział w grze o europejskie puchary jest w tej chwili planem minimum - dodał pomocnik Amiki.