Reprezentanta Polski od razu dopadli łowcy autografów, którym obrońca Anderlechtu cierpliwie podpisywał pamiątki. Chwilę później zatrzymał się, aby porozmawiać z licznie przybyłymi na lotnisko dziennikarzami. - Raczej nie zagram w tym meczu, bo trener nie zmienia zwycięskiego składu. Na razie muszę się z tym pogodzić, ale mam nadzieję, że trener wpuści mnie w końcówce, abym mógł pokazać się na boisku w Krakowie - powiedział polski obrońca Anderlechtu. Michał zaprosił na spotkanie z Wisłą (wtorek godz. 21.00) swojego ojca, który przybędzie do Krakowa z Warszawy. - Tata jest moim największym kibicem, Szkoda tylko, że raczej nie zobaczy mnie na boisku - powiedział z uśmiechem Michał. Zdaniem Żewłakowa, w zespole Anderlechtu panuje umiarkowany optymizm. Wszyscy podkreślają siłę Wisły w meczach u siebie, ale są również pewni swoich możliwości. - Opowiadałem trenerom i kolegom, od kogo z piłkarzy Wisły można oczekiwać największego zagrożenia. Wiadomo, że Maciek Żurawski i Tomek Frankowski lubią strzelać bramki, ale najwięcej mówiłem im o Mirku Szymkowiaku, od którego gry wiele w Wiśle zależy. Myślę również, że Maciek Stolarczyk będzie chciał pokazać, że jego absencja w pierwszym meczu, była znacznym osłabieniem krakowian - stwierdził obrońca Anderlechtu. Reprezentant Polski przyznał, że oglądał piątkowy pojedynek Wisły z Górnikiem Zabrze (2:0) i z tego meczu również zdał relację szkoleniowcom. Żewłakow stwierdził również, że na pozycji kontuzjowanego Jestrovica, z powodzeniem w ostatniej kolejce zagrał Ivica Mornar. - Ivica zagrał w lidze świetny mecz. Został jednogłośnie wybrany najlepszym graczem tego spotkania i może w pełni zastąpić Jestrovica w ataku naszej drużyny - ocenił kolegę Polak. Michał Żewłakow nie chciał wytypować wyniku spotkania, ale pokusił się o przedstawienie szans procentowych. - Daję Wiśle 40 procent szans na awans, a Anderlechtowi 60. Jednak wszystko rozstrzygnie się na boisku - zakończył Żewłakow. Andrzej Łukaszewicz, Kraków