- Drużynie nie szło, a trener zbyt długo zwlekał ze zmianami. Dopiero na moje żądanie na boisko wszedł Piotr Cetnarowicz. Ale co z tego, jeśli zmienił napastnika... A Mierzejewski grał dobrze, stwarzał duże zagrożenie. Zabrzanie grali słabo, a Stachurski grał, jakby chciał utrzymać remis 0:0. Dopiero kilka minut po stracie gola dokonał pierwszej zmiany, a kolejne kilka minut później - drugiej. Wykazał całkowity brak koncepcji - powiedział "Przeglądowi Sportowemu" Szymański. Kuriozalna była sprawa zmiany Wyczałkowskiego, który rozgrzewał się już od trzeciej minuty spotkania. Trener przypomniał sobie o nim... na trzy minuty przed końcem meczu i nakazał zmianę. A gdy zorientował się, że wpuszcza defensywnego pomocnika krzyknął: - Ty nie wejdziesz, dawajcie kogoś innego. - Władek, nie rób jaj, do cholery - nie wytrzymał już wtedy drugi trener, Dariusz Janowski. Wyczałkowski ostatecznie pojawił się na boisku. Mimo tego zdarzenia Stachurski pozostanie nadal na swoim stanowisku. - Do meczu z Odrą zmian nie będzie. Dzwonią do mnie znajomi i podsuwają różne propozycje. Muszę jednak najpierw porozmawiać ze szkoleniowcami i zapytać, co zamierzają. Niby wszyscy są zadowoleni ze współpracy, ale efektów nie ma - powiedział "PS" Szymański.