Doszło do tego, że w trybie przyspieszonym obywatelstwo polskie dostanie Brazylijczyk Roger Guereiro, by wspomóc naszych piłkarzy na mistrzostwach Europy. - Zależy mi na sukcesach polskiej piłki, ale ciekaw jestem, czy wybitny lekarz lub naukowiec z Brazylii też dostałby tak szybko paszport - zastanawia się komentator telewizyjny i były piłkarz Grzegorz Mielcarski. Na polskich boiskach, parkietach i lodowiskach aż roi się od zagranicznych sportowców. Czy to dobre zjawisko? Czy przybysze są lepsi, czy tylko modniejsi? Co nam dają, a co zabierają? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na te pytania. Najwięcej emocji wywołuje piłka nożna. Skrajnie złym przykładem niekontrolowanego zaciągu stranierich była brazylijska Pogoń Szczecin. Antoni Ptak sprowadził ponad 20 piłkarzy z niższych lig Brazylii, zamknął ich w kibucu w Gutowie Małym pod Łodzią. I dzisiaj po tym sztucznym tworze pozostał tylko niesmak, a jedynym pozytywem można uznać napastnika Ediego, który jest mocnym punktem Korony Kielce. Reprezentantów jak na lekarstwo Pogoń Ptaka rozsypała się w proch i w pył, ale i tak obcokrajowców w lidze nie brakuje. W rundzie wiosennej po boiskach I ligi biega ich aż 78, czyli po pięciu na zespół! Prawdziwych gwiazd, które nadają kolorytu ekstraklasie, w tym gronie jest jednak znacznie mniej - góra 20. Najczęściej kluby sięgają po zagranicznych nie z uwagi na ich klasę, tylko cenę. Przybysze z Bałkanów, czy Ameryki Południowej godzą się na niższe pobory, niż Polacy. A na ich klasę mało kto patrzy. Na próżno szukać w polskiej lidze reprezentantów silnych piłkarsko krajów, np. Brazylii, Argentyny, czy bliższych nam Czech i Serbii. A tylko tacy dostają pozwolenie na pracę w lidze angielskiej (Premier League). W Polsce musimy się zadowolić reprezentantami Litwy (Skerla z Korony, Alunderis z Zagłębia Lubin, czy Tadas Papeckys z Górnika Zabrze), Słowacji (Jan Mucha z Legii), Peru (Henry Quinteros z Lecha), czy Hondurasu (Carlos Costly z PGE/GKS-u Bełchatów). Można i z Polakami O tym, że nie liczba zagranicznych piłkarze decyduje o klasie zespołu pokazuje przykład Wisły Kraków, która jest zdecydowanym liderem Orange Ekstraklasy i nikt jej nie zabierze mistrzostwa Polski. Za trenerskiej kadencji Rumuna Dana Petrescu zdarzały się mecze, w których skład Wisły zdominowali obcokrajowcy. Teraz Maciej Skorża dokonał powrotnej polonizacji składu. - Jeśli będę miał do wyboru Polaka i obcokrajowca o podobnych umiejętnościach, to postawię na naszego - zapowiedział i plan realizuje. Skorża odprawił z kwitkiem np. Australijczyków Michaela Thwaiete'a i Jacoba Burnsa, którzy byli mocnymi punktami Wisły Petrscu. U Skorży tylko rezerwowym jest kupiony za 700 tys. euro Czech Tomasz Jirsak, bo przegrywa walkę o skład z Radosławem Sobolewskim. Ale i Wiśle nie brakuje stranierich. Pewniakami w składzie są Mauro Cantoro i Cleber. Zwłaszcza Mauro uchodzi za jednego z najlepszych pomocników całej ligi. - Od nowego sezonu powinno się wprowadzić limit Polaków do trzech w każdym zespole pierwszej ligi. Niech nie zajmują miejsca lepszym - żartował po meczu Polska - Gwiazdy Ligi Grzegorz Mielcarski. Nie zmienia to faktu, że z zagranicy piłkarze o najwyższych umiejętnościach trafiają do nas niezwykle rzadko. Kalu Uche czarował kiedyś techniką w Polsce, a teraz z Almerią przebił się do hiszpańskiej Primera Division. Uche to odosobniony przypadek, bo na ogół do Polski trafiają znacznie słabsi obcokrajowcy, niż np. do Francji, czy Holandii. Talenty sprowadzone do tych krajów łatwo i za ogromne pieniądze wypływają na szersze wody do jednej z czterech najsilniejszych i najbogatszych lig: angielska, włoska, hiszpańska, niemiecka. Nie tylko piłka W hokeju na lodzie obcokrajowcy podnieśli poziom ligi, ale na początku lat 90. W byłym ZSRR nie płacili jeszcze wtedy tak słono, więc nad Wisłę ściągali solidni Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini, Łotysze, czy Kazachowie. Agiejkin i Siemierak (Podhale), Roszczin i Agulin (Cracovia), Szostak i Alieksiejew (Unia), Prima i Gusow (Podhale) byli gwiazdami ligi. Od nich młodzi Polacy mogli się uczyć. Dzisiaj w drugiej lidze rosyjskiej płacą lepiej, niż w PLH. Dlatego do Polski ściągają Czesi i Słowacy, którzy nie mieszczą się w rodzimej ekstraklasie. Często jest tak, że Wyjątek stanowi para Podhala Marian Kacirz, Milan Baranyk, czy obrońca GKS-u Tychy Tomasz Jakesz. W efekcie poziom ligi poszedł na dół. Polska drużyna dawno w Europie nic nie osiągnęła. W koszykówce pojawiają się silniejsi obcokrajowcy, ale do tego stopnia zdominowali składy polskich klubów, że reprezentacja poziomem gry zbliżyła się do dna, a o jej sile decyduje 38-letni Adam Wójcik. W lidze koszykarzy (Dominet Bank Ekstralidze) dochodzi do takich absurdów, że jedna drużyna ma 10 stranierich (i ośmiu naszych), a na liście najlepiej punktujących pierwszy Polak znajduje dopiero na 16. pozycji. Zdroworozsądkową mieszankę swoich i stranierich przyjął świat siatkówki. W Jastrzębiu mają czołowego reprezentanta Bułgarii Iwanowa, a w Bełchatowie Francuza Antigę. Ogólnie jednak pierwsze "szóstki" najlepszych klubów obsadzone są przez Polaków, co przekłada się na dobrą postawę reprezentacji Raula Lozano.