Mimo to, Eto'o raczej nie spodziewa się, że w letnim okienku transferowym zmieni barwy klubowe. Choć przyznał, że z roku na rok w Barcelonie jest coraz trudniej. Nie od dziś wiadomo, że menedżer "The Reds" Rafael Benitez poszukuje światowej klasy napastnika. Eto'o spełnia wymagania hiszpańskiego szkoleniowca. Kameruńczyk stwierdził, że raczej nie dołączy do finalisty zakończonej niedawno edycji Ligi Mistrzów, ale darzy klub z Anfield Road i jego kibiców wielką sympatią. "Duch zespołu jest ich ogromną siłą. Moim zdaniem, w zwycięstwach Liverpoolu ogromną rolę odgrywają ich kibice. Są fantastyczni. Wspierają swoich ulubieńców w każdym momencie. Nie ma chyba piłkarza, który nie uwielbiałby grać przed taką publicznością. Występowałem na Anfield Road w Lidze Mistrzów i wiem co mówię. Byłoby wspaniale zagrać dla takich kibiców, ale doprawdy nie wiem, co się wydarzy w najbliższych dwóch latach" - powiedział Eto'o na łamach "Sunday Mirror". Od kilku tygodni media informują o konflikcie między kameruńskim napastnikiem, a szkoleniowcem Barcy Frankiem Rijkaardem. Eto'o wierzy jednak, że w następnym sezonie będzie nadal występował na Camp Nou. "Nic nie wiem o ofertach ze strony Liverpoolu czy innych klubów. Nie zawracam sobie głowy spekulacjami i wszystko wskazuje na to, że zostanę w Barcelonie. Muszę jednak przyznać, że z roku na rok atmosfera w tym klubie jest coraz gorsza - podkreślił napastnik. "W ostatnich kilku latach wiele zmieniło się w angielskiej piłce. Oczywiście na lepsze. No i kibice. W trudnych momentach angielscy fani wspierają swój zespół, a w Hiszpanii skupiają się na rywalach. Taka jest różnica między Anglią a Hiszpanią" - zakończył Eto'o.