Zremisować bez straty gola, albo jeszcze lepiej wygrać - taki był plan Franciszka Smudy przed arcytrudnym starciem z przedstawicielem innej galaktyki, jaką jest Serie A. "Kolejorz" długo dzielnie sobie radził. Wydawało się, że na trudnym terenie, przy padającym gęsto śniegu, jest bliższy trafienia do siatki. Tymczasem pięć minut po przerwie po wrzutce z rzutu wolnego głową do siatki piłkę wpakował Fabio Quagliarella (zupełnie niepilnowany). Na domiar złego po kolejnych pięciu minutach samobójczego gola strzelił najlepszy obrońca Lecha - Manuel Arboleda! To było 10 minut, które wstrząsnęły Poznaniem. Trener "Franz" Smuda odwrócił się na pięcie i z wściekłością uderzył pięścią w ławkę rezerwowych. Długa polska zima i związana z nią dwumiesięczna przerwa w rozgrywkach dały o sobie znać. Od początku stroną znacznie lepiej operującą piłką było Udinese. W I połowie nie był to jednak mecz jednostronny. W 5. min po faulu na Robercie Lewandowskim z wolnego sprytnie po ziemi uderzył Semir Stilić. Część kibiców wiwatowała już poznaniakom zdobycie gola, jednak piłka trafiła w boczną siatkę. Włosi odpowiedzieli błyskawiczną akcją środkiem, po której Ivan Turina musiał bronić nie tylko uderzenie Isli, ale też dobitkę Quagliarelli. Za moment po mocno bitej piłce z wolnego w sytuacji nie zorientował się Zapata i nie podążył do odbitej rykoszetem piłki. W 20. min składna akcja wyszła "Kolejarzowi". Szkoda tylko, że po wymianie z pierwszej piłki Stilicia z Lewandowskim Jakub Wilk trafił w wybiegającego Samira Handanovicia. Zamiast gola mieliśmy róg. Kolejny, równie ciekawy atak wyszedł Polakom dziewięć minut później, gdy "Lewy" ładnie uciekł rywalowi na prawej stronie. W finale akcji obrońcy w ostatnim momencie zablokowali strzał Rafała Murawskiego z 10 m. Obrońcy Lecha cały czas byli postawieni w stan najwyższej gotowości. Włosi byli zwinni, szybko się przemieszczali i dokładnie podawali. "Kolejorz" próbował odrobić straty. I przy nieco większym szczęściu, tudzież lepiej nastawionych celownikach, mógł to zrobić bardzo szybko! W 59. min Stilić trafił w słupek, a dobijający "Muraś" ostemplował poprzeczkę! Z bliska główką Handanovicia nie mógł pokonać Wilk (64. min). Z kolei w 78. min bramkarz z Udine jakimś cudem wybił piłkę po dobrym uderzeniu głową z siedmiu metrów Hermana Rengifo. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że Włosi, w pełni usatysfakcjonowani wysokim prowadzeniem, rozpoczęli swoisty teatr. A to dziwnym trafem buty im się rozsznurowywały, a to piłka nie dawała się ustawić Handanoviciowi do wybicia z pięciu metrów... Poznaniacy nie dali się wyprowadzić z równowagi tym trikom, ale zabrali się za strzelanie goli! Najpierw po akcji prawą stroną Lewandowski w stylu hokejowym nastrzelił piłkę na długi słupek, a tam wpakował ją do "pustaka" lis pola karnego - Rengifo! Za moment po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Murawskiego za "swojaka" mocną główką zrewanżował się Manu Arboleda! To było 200 sekund, które wstrząsnęło Udinese! I nikomu przy Bułgarskiej nie było zimno, każdy (poza dwustuosobową grupką Włochów) szalał z radości! "Kolejorz" nacierał z coraz większym impetem. Zwycięskiego trafienia z wolnego próbował Stilić, a w doliczonym czasie w polu karnym gości szalał jeszcze Rengifo. Nie udało się. Lech musi wygrać lub wysoko zremisować w Udine (co najmniej 3:3). Nie będzie to łatwe, ale jest realne. Udało się w Rotterdamie, to może uda się i w północnych Włoszech? Kibice skwitowali mecz trafnie: "Dzięki za walkę, Kolejorz!" i "Hej! Hej! Do Udine po zwycięstwo!". Lech Poznań - Udinese Calcio 2:2 (0:0) 0:1 Quagliarella (49.), 0:2 Arboleda (55. samob.), 1:2 Rengifo (82. z podania Lewandowskiego), 2:2 Arboleda (84. głową z podania Murawskiego). Lech: Turina - Wojtkowiak, Bosacki, Arboleda, Djurdjević - Injać, Murawski, (68. Bandrowski) - Lewandowski, Rengifo, Stilić. Udinese: Handanović - Zapata, Domizzi ŻK, Coda, Pasquale - D'Agostino, Asamoah, Inler - Isla, Quagliarella, Sanchez ŻK (85. Pepe). Sędziował: Anton Genov z Bułgarii. Michał Białoński, Łukasz Piątek; Poznań