Za kilka dni rusza coś, co nazywane jest w Polsce ekstraklasą, choć z jakąkolwiek klasą nie ma absolutnie nic wspólnego. Będziemy się "emocjonowali" meczami tych, którzy prawo gry wywalczyli w sądzie, z tymi, na których nie znaleziono jeszcze korupcyjnych dowodów. W sumie nie ma to jednak większego znaczenia, bo o poziomie naszego ligowego kopania moglibyśmy przekonać się dzisiaj, gdyby choć jedna ze stacji telewizyjnych zdecydowała się transmitować mecz najlepszych drużyn Estonii i Polski. Tymczasem: czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal - decyzja, by nie pokazywać spotkania II rundy eliminacji Champions League okazała się trafiona. Kolejnej już nie będzie. Najlepszy polski zespół ostatnich lat przegrał rywalizację z Estończykami i nawet jeśli uznamy, że w meczach z Levadią Wisła miała dużo pecha, nie usprawiedliwia to jej klęski. Kilku piłkarzy, którzy w Polsce uchodzą za geniuszy (Brożkowie, Głowacki, albo Sobolewski) zaprzepaściło swoje szanse, zanim ktokolwiek zdołał uzmysłowić sobie, że to możliwe. Polski futbol tkwi w trzecim świecie i bez właściwej diagnozy nie ma szans ruszyć z miejsca. Dlatego naszej piłce tak źle służy mocna grupa pr-owska próbująca wytłumaczyć nam, że wolno, bo wolno, ale wszystko idzie we właściwą stronę. Tak więc Panie Engel - pora zrozumieć, że na europejskim rynku polski piłkarz jest analfabetą. System szkolenia, który Pan stworzył, można prawdopodobnie potłuc o kaczy tyłek. Panie Piechniczek, zamiast stroszyć piórka w imieniu polskich trenerów, którzy ostatni sukces odnieśli ćwierć wieku temu, trzeba przyznać, że te wszystkie lata, to w naszej piłce równia pochyła. Panie Lato, może Pan paplać swoje androny, ale będzie Pan niczym więcej niż nieszczęsnym prezesikiem dopóki na naszych boiskach nie pojawi się choć jeden piłkarz godny za królem strzelców mundialu'74 nosić buty. Polski futbol opanowali chciwi kłamcy z PZPN i ich odpowiednicy z klubów, którzy chętnie znajdują łatwe alibi za ich plecami. Ktokolwiek jednak twierdzi, że gonimy świat cywilizowany, jest szkodnikiem lubiącym grę w mętnej wodzie. W rzeczywistości polska piłka to wyboiste boisko, na którym normalnie grać się nie da. Trzeba je zaorać, potem od nowa posiać trawę i kilkanaście lat wałować. Nie będziemy płakać, jeśli pod walcem zgubi się kilku niestrudzonych piłkarskich pr-owców. CZYTAJ I DYSKUTUJ O ARTYKULE Z DARKIEM WOŁOWSKIM!