Pierwszy cios Premier League zadała Barcelona - jedynak spoza Wysp wśród półfinalistów Ligi Mistrzów wydarł Anglikom najcenniejsze trofeum, w rzymskim finale bijąc bezdyskusyjnie tamtejszego hegemona (Manchester United). Drugi cios zadał Real Madryt odbierając za blisko sto milionów euro Cristiano Ronaldo - największego asa ligi angielskiej w ostatnich sezonach. Dwa hiszpańskie kolosy podzieliły się też topowymi gwiazdami Serie A - Real wziął z Milanu Kakę (65 mln), Barca z Interu Ibrahimovica (48 mln plus Eto'o). W ten sposób w Primera Division spotkają się dwaj ostatni laureaci "Złotej Piłki" (Kaka i Ronaldo) oraz trzeci, który zdobędzie ją z końcem roku - obojętnie czy będzie nim Messi, Xavi, czy Iniesta. Trójka maluchów z Barcelony wyniosła futbol na wyżyny spotykane rzadko (jak Milan z Gullitem, Rijkaardem i van Bastenem, czy galaktyczny Real z 2002 roku). W 12 miesięcy zdobyła to, na co inni pracują lata, wyznaczając przy okazji nowe granice boiskowej wyobraźni. Zadaniem Pepa Guardioli jest ?tylko? utrzymać się na szczycie, ale jak sam mówi to misja ocierająca się o niemożliwą. Real dopiero będzie się na szczyt wspinał, a rekordowa inwestycja - 260 mln euro sprawia, że rewolucja w składzie jest totalna. Porażka 2:6 z Barcą na Santiago Bernabeu pokazała Florentino Perezowi jak fundamentalnych trzeba zmian i nowy, stary prezes się na nie porwał. Dzięki temu mamy dziś do czynienia z najdroższym eksperymentem w dziejach piłki, choć trzeba dodać, że 85 mln udało mu się odzyskać sprzedając graczy niepotrzebnych. Oburzenie i poruszenie, jakie wywołały te gigantyczne kwoty od UEFA po Watykan są miarą ryzyka, które podjął jeden z najsprawniejszych hiszpańskich biznesmenów. Perez z wielkim rozmachem wraca do piłki, bo przez trzy lata rozbratu z nią zrozumiał, iż największe sukcesy w budownictwie nie otworzą przed nim tych możliwości, jakie daje Real. Marzeniem prezesa Realu jest finał Champions League na Santiago Bernabeu - wierzy, że trofeum zostanie w jego witrynach. Najbardziej utytułowany klub świata zdobywał je aż dziewięć razy, ale w ostatnich pięciu edycjach padał na zawstydzającej barierze 1/8 finału. Najskrytsze plany Pereza dotyczą maja 2010, ale znacznie wcześniej trzeba będzie zweryfikować możliwości drużyny na Camp Nou. Ronaldo, Kaka, Xabi Alonso i Benzema kontra Messi, Henry, Ibrahimovic, Xavi i Iniesta - nie będzie już w tym roku meczu, który zawładnie wyobraźnią mas w takim stopniu jak hiszpańskie Gran Derbi (28 lub 29 listopada). Wyjściowe "jedenastki" są tak samo imponujące i silne, ale ławką rezerwowych. Real jednak góruje nad mistrzem Hiszpanii. Stąd transfer stopera Szachtara Czyhryńskiego, za którego Laporta dał 25 mln euro - robiąc z Ukraińca jednego z najdroższych rezerwowych. Za to Perez kupował tak namiętnie, że w pewnej chcieli miał w kadrze 33 piłkarzy (zgłosić do rozgrywek można 25). Na ławce usiądą więc Ruud van Nistelrooy, Mahamadou Diarra, Gago, Metzelder, Marcelo, czasem Higuain i Raul, a niewykluczone, że sam Ronaldo, bo w sparingach najdroższy piłkarz świata wypadał blado. Być może jednak w morderczym sezonie decydujący okażą się właśnie gracze wchodzący z ławki. Real gra o trzy trofea, Barca o sześć, choć dziś w nocy po meczu z Szachtarem dwa już będą za nią (Superpuchary Hiszpanii i Europy). W 2006 roku, po wygraniu Champions League drużyna Franka Rijkaarda z Ronaldinho miała wyznaczyć całą epokę, skończyła na jednym trofeum (Superpuchar Hiszpanii) - wszystkie inne przegrała. Być może więc właśnie ze strachu przed stagnacją wziął się autorski pomysł Guardioli - wymiana Eto?o na Ibrahimovica z gigantyczną dopłatą. Ale skarbem Barcy są też jej wychowankowie, stąd wielu fanów uważa, że ciągu dalszego sukcesów nie zagwarantuje 100 mln wydanych tego lata, ale kilku wybitnie zdolnych chłopaków ze szkółki "La Masia" (21-letni skrzydłowy Jeffren, 17-letni stoper Muniesa, 18-letni stoper Fonta`s, 19-letni ofensywny pomocnik Jonathan Dos Santos, a przede wszystkim Pedrito i Krkic). Hałas wokół dwóch najpotężniejszych klubów hiszpańskich przyćmił zupełnie obraz całej reszty. Reszty biednej, tonącej w długach, nie zawsze pewnej swojego losu. Mające wielkie plany Atletico Madryt wydało na transfery 8,2 mln euro z czego 5,5 mln na bramkarza Asenjo. To samo Valencia: z 6,5 mln aż 5 poszło na goolkipera Moyę z Mallorki. Największym sukcesem stojącego na krawędzi nieszczęścia klubu, pogrążonego w zawiłych rozgrywkach akcjonariuszy było zatrzymanie pary Villa - Silva, o którą biło się pół Europy. Pierwszy rywal Realu Deportivo, które kilka lat temu było prześladowcą królewskich wzmocniło się kosztem zaledwie 2 mln euro, a Malaga, Mallorka, Tererife, Xerez wydały latem po około pół miliona. Villarreal sprowadził Nilmara i Marcano za 10 i 6 mln, a Sevilla najwięcej pieniędzy wydała na Negredo (15 mln), który na grę w Realu szanse miał marne. Trzecia siła ubiegłego sezonu wzmocniona została też Zokorą za 9 mln i Sergio Sanchezem za 3,5. Z tej wyliczanki wynika jasno, że przewaga ekonomiczna i sportowa wielkiej pary od lat nie była tak przygniatająca. Na pierwszy rzut oka wydaje się więc, że świat by się skończył, gdyby tytuł mistrzowski zdobył kto inny niż Real lub Barca. Polski ślad w lidze hiszpańskiej urywa się na Jerzym Dudku, który z 500 piłkarzy zatrudniony w Primera Division ma na grę najmniejsze szanse. Rezerwowy Ikera Casillasa może liczyć tylko na jego kontuzję, która nie zdarzyła się w ostatnich 5 latach. Jedyny piłkarz z pola Ebi Smolarek, kupiony dwa lata temu przez Racing Santander został z niego usunięty. Podobno reprezentant Polski nie rokował nawet na miejsce wśród rezerwowych 12. zespołu poprzedniego sezonu. Tak więc w lidze gwiazd mamy tylko rezerwowego bramkarza i co najbardziej przygnębiające nie ma w tym przypadku, bo ostatnio nieźli polscy gracze (Kosowski, czy Sikora) nie sprawdzali się nawet w II lidze. DYSKUTUJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM NA JEGO BLOGU I KOLEJKA: R. Madryt - Deportivo (sobota 20.00), Saragossa - Tenerife (sobota, 22.00), Málaga - Atletico Madryt (niedziela, 17), Athletic Bilbao - Espanyol (niedziela 17.00), Mallorca - Xerez (niedziela, 17.00), Osasuna - Villarreal (niedziela 17.00), Racing - Getafe (niedziela, 17.00), Valencia - Sevilla (niedziela, 19.00), Almería - Valladolid (niedziela, 21.00), Barcelona - Sporting (poniedziałek, 22.00).