Do Pucharu Konfederacji w RPA idealnie pasuje wyświechtana opowieść ekspertów o poziomie gry w piłkę wyrównującym się we wszystkich zakątkach globu. USA dorównuje Hiszpanii, RPA Brazylii, Egipt Włochom. Oczywiście za 12 miesięcy, gdy przyjdzie do poważnej gry o mistrzostwo świata, przekonamy się o czymś zupełnie przeciwnym:, że futbol to najbardziej konserwatywna z dyscyplin, gdzie zwyciężają wciąż ci sami. Tym różnią się turnieje trzeciej kategorii, od najważniejszego z reprezentacyjnych hitów, jakim jest mundial. W tym roku mieliśmy w Pucharze Konfederacji wyraźną granicę między potęgami i resztą stawki. Pięciokrotni mistrzowie świata (Canarinhos), czterokrotni i aktualni (Italia), oraz mistrzowie Europy (Hiszpanie) zdawali się gwarantować, że dla maluczkich zostanie w półfinałach najwyżej jedno miejsce. Tymczasem kompromitująca gra Włochów (wygrali tylko z finalistami z USA), półfinałowy koszmar Hiszpanów (z tymi samymi Amerykanami) sprawiły, że oczekiwanie trzy hity: Brazylia - Włochy, Włochy - Hiszpania i Brazylia - Hiszpania skurczyły nam się do jednego, rozstrzygniętego w 45 minut, grupowego pojedynku zespołów Dungi i Lippiego (3:0). Nie dostarczył więc kończący się w niedzielę turniej wielkich hitów, we wczorajszym półfinale Brazylia okrutnie wymęczyła się z gospodarzami sprawiając wrażenie drużyny bez charakteru i stylu. Zespół Dungi jest jednak jedynym z potęg, który niczego dotąd w RPA nie zawalił. Gra lepiej, gdy trzeba, a kiedy do zwycięstwa wystarczy grać byle jak, korzysta z tego przywileju. W niedzielę spotka się w finale z USA, które w grupie pokonał gładko 3:0. Faworyt jest oczywisty, choć jeśli Amerykanie wzniosą się na poziom z meczu z Hiszpanami, a Brazylia pozostanie na tym ze starcia z RPA, może być jeszcze jedna sensacja. Prawdopodobnie jednak "Canarinhos" zagrają tak, by starczyło do zwycięstwa. Poziom meczu o główne trofeum zależał więc będzie od USA. W ośmiu edycjach Pucharu Konfederacji tylko raz w finale spotkały się dwa futbolowe imperia. Cztery lata temu w Niemczech Brazylia pobiła Argentynę 4:1. Wcześniej w finałach grały Arabia Saudyjska, Dania, Australia, Meksyk, Japonia i Kamerun. Teraz dołączają do nich Amerykanie, też bez specjalnych widoków na to, by swój sukces powtórzyć w RPA za 12 miesięcy. Włosi, Brazylijczycy, czy Hiszpanie będą wtedy grali zupełnie inaczej. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=1736423">DYSKUTUJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM NA JEGO BLOGU!</a>