W samą porę wicemistrzowie Polski przypomnieli sobie, że jednak potrafią grać w piłkę i strzelać gole: na tydzień przed konfrontacją z Lechem w Poznaniu. Grająca z dwójką wychowanków "Białej Gwiazdy" (Nowak, Surma) Lechia Gdańsk postawiła na ofensywę. Trójka napastników, trójka ofensywnych pomocników, a do tego potrafiący sporo namieszać na połowie rywala boczni obrońcy (Deleu i Wołąkiewicz), czyli ośmiu szybkich zawodników. Robert Maaskant nie ustawił zespołu tak ofensywnie, ale - tak jak przewidywał przed meczem - jego zespołowi lepiej się grało z ekipą, która zostawia więcej przestrzeni rywalowi. Wisła - po raz pierwszy za kadencji Holendra - strzeliła więcej niż dwa gole w jednym spotkaniu! W 6.min Kapsę próbował postraszyć Patryk Małecki, lecz z lewej nogi uderzył za wysoko. O wiele groźniej było za moment po drugiej stronie boiska, gdy po pierwszym poważnym błędzie krakowskiej obrony Paweł Nowak znalazł się sam przed Mariuszem Pawełekim, lecz ten wyszedł z bramki i przyjął strzał na klatkę. Za chwilę Wisły nic nie uratowało: po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Osman Chavez nie upilnował Krzysztofa Bąka, który ładną główką w prawy róg pokonał Pawełka. "Wisełka nigdy nie spadnie!" - ironicznie zaśpiewali kibice i zaczęli głośno dopingować Lechię. Kardynalne błędy w obronie wicemistrzów Polski mnożyły się w zastraszającym tempie. A to Bunoza podawał wprost pod nogi rywala, a to zapominał obstawić Buvala, mylił się też Chavez. Gdy Lechia mogła prowadzić 3-0 (np. po tym, jak Buval uciekł Chavezovi, czy jak sędzia przegapił rzut karny po faulu Bunozy na Bąku) wiślacy przeprowadzili pierwszy składny atak, po którym Kirm zbyt słabo uderzył na bramkę. W następnej akcji Małecki dopadł do zagranej przez Kirma piłki i huknął z lewej nogi w prawy róg! Paweł Kapsa był bez szans! Po tym golu Wiśle urosły, a Lechii opadły skrzydła. Nie istniejący do tej pory w środku pola krakowianie uzyskali tam panowanie. I zaczęło się robić gorąco pod bramką Pawła Kapsy. Mógł go pokonać Chavez po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Nourdina Boukhariego, lecz źle przyłożył głowę do piłki, przez co skierował futbolówkę zamiast do bramki, do ziemi. Nawet przerwa między połowami nie wyhamowała wiślaków. Natychmiast po niej ruszyli i niemal od razu strzelili gola. Po podaniu z rzutu wolnego Łukasza Garguły Kapsa za krótko wybił piłkę, więc Radosław Sobolewski huknął bez przyjęcia w długi róg! Tym razem z trybun rozległo się "Jazda, jazda Biała Gwiazda!". Lechia sięgnęła po trzeciego eks-wiślaka Tomasza Dawidowskiego i chcąc wyrównać odsłania się coraz bardziej. Gospodarze poskromili ją dwoma szybkimi ciosami. Najpierw Paweł Brożek wykorzystał rzut karny podyktowany za faul Kapsy na Kirmie, a za moment sam Słoweniec wygrał pojedynek z Kapsą po idealnym podaniu Dragana Paljicia. To nie był koniec popisów Kirma. Reprezentant Słowenii natychmiast odpowiedział na gola Dawidowskiego trafiając pięknym strzałem w boczną siatkę długiego rogu! Krakowscy kibice poczuli się wreszcie dumni ze swej drużyny, dopingowanie której w ostatnich pięciu kolejkach przyprawiało ich o ból głowy, zębów, czy o zmięcie szalików. Było śpiewanie hymnu na stojąco i owacje również na stojąco. Teraz przed ekipą Maaskanta o wiele poważniejszy egzamin przy Bułgarskiej w Poznaniu, a najpierw we wtorek Wisła zmierzy się w Pucharze Polski z Widzewem. Po meczu powiedzieli: Robert Maaskant (trener Wisły): - Muszę przyznać, że po tym zwycięstwie odczuwamy jako zespół wielką ulgę. W przekroju całego spotkania graliśmy dobrze, strzeliliśmy aż pięć bramek. Jednak na pewno nie jestem zadowolony z pierwszej połowy w naszym wykonaniu. Pozwoliliśmy przeciwnikowi na stworzenie zbyt wielu sytuacji. Moi zawodnicy pokazali jednak, że mają charakter, są mężczyznami.. Tomasz Kafarski (trener Lechii): - Myślę, że widowisko było atrakcyjnie - ilość zdobytych bramek, spięć na boisku była bardzo duża. Jednak dla mnie niezrozumiałym jest wynik spotkania. Skończyło się 2:5, a przecież stworzyliśmy bardzo dużo sytuacji, a do straty pierwszej bramki rządziliśmy na boisku. Zabrakło jednak w tym okresie drugiego gola, który potwierdziłby naszą dobrą grę. Wygrał dziś zespół skuteczniejszy, ale jak i my grający w defensywie radosny futbol. Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 5-2 (1-1) Bramki: 0-1 Bąk (11. z podania Traore), 1-1 Małecki (30. z podania Kirma), 2-1 Sobolewski (47.), 3-1 Paweł Brożek (67. z karnego po faulu Kapsy na Kirmie), 4-1 Kirm (69. z podania Paljicia), 4-2 Dawidowski (82. Dobitka po strzale), 5-2 Kirm (83.). Składy: Wisła Kraków: Mariusz Pawełek - Erik Cikos, Osman Chavez, Gordan Bunoza, Dragan Paljić - Patryk Małecki, Radosław Sobolewski, Nourdin Boukhari (61. Cezary Wilk), Łukasz Garguła (79. Andres Lorenzo Rios), Andraz Kirm - Paweł Brożek (88. Maciej Żurawski). Lechia Gdańsk: Paweł Kapsa - Deleu, Sergejs Kożans, Krzysztof Bąk, Hubert Wołąkiewicz (51. Marcin Kaczmarek) - Ivans Lukjanovs (71. Piotr Wiśniewski), Paweł Nowak, Abdou Traore, Łukasz Surma, Paweł Buzała (61. Tomasz Dawidowski) - Bedi Buval. Sędziował: Szymon Marciniak z Warszawy. Żółte kartki: Wilk oraz Kożans. Widzów: 15,5 tys. <a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/wisla-krakow-lechia-gdansk,2395">Tutaj prowadziliśmy relację LIVE z meczu Wisła Kraków - Lechia Gdańsk</a> Michał Białoński, Kraków