Senegal pod wodzą polskiego trenera był jednym z faworytów Pucharu Narodów Afryki. Tymczasem "Lwy Terangi" spisują się fatalnie w rozgrywkach grupowych. Senegal zremisował z Tunezją (2:2) i przegrał z Angolą (1:3). Po tej porażce Kasperczak podał się do dymisji. "Okazało się, że trudno wygrywać z Tunezją czy Angolą, mając bardzo szczupłą kadrę. Na krótkim zgrupowaniu ciężko przygotować zespół do tak trudnego turnieju, a Senegal jest zespołem coraz starszym, mającym problem z wytrzymaniem fizycznym trudów meczu. Wychodzi brak rozgrywek ligowych. Nie było napływu świeżej krwi do drużyny narodowej, zespół jest oparty od lat - bo musi - na tych samych zawodnikach" - stwierdził Fogiel. "Myślę, że Kasperczak nie będzie w Senegalu wrogiem publicznym numer jeden. Oczywiście dla nich porażka na tym etapie to klęska, a trener wziął na siebie odpowiedzialność za wynik, ale to nie jego wina, że najlepsi piłkarze byli w tym turnieju po prostu w słabej formie. I kompletnie nie miał ich kim zastąpić. Na razie widzę, że głównym winnym są... szamani. Pojechali z zespołem, są dobrze opłacani i przewidywali pokonanie Angoli. Okazało się, że bramkarz zagrał w innym swetrze niż miał. Chodzi o jego kolor. To miało przynieść pecha. Możemy się z tego śmiać, ale w niedzielny wieczór doszło z tego powodu do bójek i przepychanek. Kibice poczuli się przez szamanów oszukani" - podkreślił Fogiel. "Na pewno Kasperczak będzie chciał teraz odpocząć. Praca z reprezentacją w Afryce to ogromny wysiłek. Co potem? Ma ofertę objęcia posady dyrektora sportowego w St. Etienne, ale chyba będzie chciał jeszcze siąść na ławkę. Jest też kilka ofert z Afryki, gdzie cały czas cieszy się wielkim szacunkiem" - zakończył Fogiel.