Arkadiusz Kaliszan w tym sezonie ukarany został już czterema żółtymi kartkami, a w tej sytuacji musiał pauzować jeden mecz. Problem jednak w tym, że wg sędziowskich protokołów Kaliszan ma na swoim koncie... tylko trzy kartki. I w Poznaniu zagrał. Kontrowersje budzi spotkanie 16. kolejki, w którym Widzew grał z Odrą. Sędzia Antoni Fijarczyk ukarał Kaliszana żółtą kartką, co potwierdza zapis wideo, a także gazety i strony internetowe. Zapomniał jednak wpisać tej kartki do protokołu meczowego... - Potwierdzam, że kartka Kaliszana z tego spotkanie nie została odnotowana - stwierdził szef Departamentu Rozgrywek PZPN, Marcin Stefański. - Po meczu z Odrą protokół podpisałem. I co, miałem spytać sędziego czy nie przegapił jakiejś kartki? Dziwią mnie te rozważania. W Poznaniu niech swoje kartki liczą, bo my sobie ze swoimi radzimy - zdenerwował się kierownik Widzewa, Tadeusz Gapiński Widzew przed meczem z Lechem wysłał do PZPN pismo z pytaniem czy Kaliszan może grać. W Łodzi zaprzeczają, że spowodowane to było ową nieodnotowaną kartką. - Chcieliśmy sprawdzić, bo Arek nie pamiętał ile kartek dostał jesienią, jeszcze grając w Lechu. Wyszła jedna i dwie z Lecha, to razem trzy - dodał Gapiński. Bardziej zdecydowany jest sam piłkarz. - W Widzewie dostałem dwie kartki. Żadnej z meczu z Odrą nie pamiętam - stwierdził zdecydowanie Kaliszan. - Na walkower nie ma szans. Decydują dokumenty. Kaseta wideo nie może być dowodem - rozwiał złudzenia poznaniaków Marcin Stefański.